Ha i mamy 11 rozdział. Co mogę powiedzieć? Castilla sprawia, że mam ochotę skakać i przez nich nie uczyłam się nic na egzaminy, ale moja ocena to - 5! haha to się nazywa być fuksiarzem <3
***
Melanie
Miałam dzisiaj spotkanie z moją mamą
i kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. A później jeszcze
koncert z Alvaro. Dlatego siedziałam na łóżku i tonęłam w masie
ciuchów i jeszcze chwila a wpadnę w panikę i zacznę płakać.
Dlatego jak tylko usłyszałam odgłos zamykanych drzwi to od razu
wybiegłam i widziałam swoją przyjaciółkę rozmawiającą przez
telefon, która zdziwiona na mnie spojrzała.
- Musisz mi pomóc! - i ją ciągnęłam do pokoju
- O matko... a ty co? - i ogarnęła wzrokiem pokój
- Po pierwsze mam obiad z mamą, a po drugie idę na koncert?
- Z Alvaro z tego co pamiętam.
- Ale w co ja mam się ubrać?!
- Spokojnie. - i złapała mnie za ramiona – Zapewne byś założyła elegancką sukienkę.
- No tak się nosi.
- Wytrzymasz na koncercie w butach na obcasie?
- Powinnam? - westchnęłam
- Bo możesz założyć te turkusowe spodnie i koszulę. Albo te jeansy i białą koszulę z apaszką?
- No ok... ale Alvaro nie będzie się mnie wstydzić?
- Oj Mel... jaka ty jesteś słodka. - zaśmiała się – Wskakuj w seksowną bieliznę i zakładaj to na siebie. - i mi podała ciuchy
- Ale dlaczego w seksowną?
- Bo dobrze wiemy, że na koncercie spotykamy chłopaków z którymi można trochę zaszaleć?
- Idę z Alvaro.
- No to możesz zaszaleć z nim, ale to byłoby – i się zamyśliła – Bleee... jak siostra z bratem?
- Właśnie mi obrzydziłaś cały dzień, dzięki. - i się zaśmiałam
- Wiesz, że sobie też? Ale co to za obiad z matką? - i położyła się na moim łóżku
- Pamiętasz jak mówiłam o jej prezencie urodzinowym. Więc zadzwoniłam do niej tak jak mówił mi Adrian i zaprosiła mnie na obiad więc w podzięce się zgodziłam.
- Może chce naprawić wasze relacje?
- No tak. A ty jak się trzymasz po rozwodzie swoich rodziców?
- Daję radę. Może mojej mamie faktycznie będzie lepiej w Madrycie? Zresztą to stolica. Jest tam o wiele więcej chłopaków. - zauważyła
- Szukasz korzyści tylko dla siebie wiesz?
- No cóż taka jestem. - zaśmiała się
Ale jednak ją zostawiłam sama na moim
łóżku i poszłam się wyszykować do łazienki. Aż wróciłam i
widziałam jak leżała zapatrzona w okno więc od razu zapytałam
czy wszystko gra, ale oczywiście zaraz z uśmiechem powiedziała, że
tak i pochwaliła mój wygląd. Więc zadowolona złapałam za swoją
torebkę, którą spakowałam i się z nią pożegnałam. Pojechałam
autobusem do kafejki w której się z nią umówiłam. I o dziwo już
była, a to ja akurat nie lubię się spóźniać i miałam to po
niej. Usiadłam na swoim miejscu i się z nią przywitałam.
- Nie przypuszczałam, że w ogóle przyjdziesz.
- Dlaczego?
- Nie potraktowałam cię dobrze. - westchnęła – I dlatego na początku chciałam za to przeprosić. Powinnam cię wspierać bardziej.
- Chciałaś dla mnie jak najlepiej. - zauważyłam – Gdybym miała córkę to bym zapewne postępowała tak samo.
- Ale nie dyktowałabyś jej warunków.
- No tak...
- Jesteś szczęśliwa?
- Tak. - powiedziałam po zastanowieniu – W końcu wiem co to ciężka praca bo taka na pewno jest praca w kafejce. Musiałam dużo się nauczyć, ale na szczęście mam przyjaciół, którzy mi pomogli.
- Cieszę się, że spotkałaś ich na swojej drodze.
- Ja też się cieszę, że prowadziłaś mnie na ten plac zabaw.
- Ale mam nadzieję, że masz dużo czasu dzisiaj?
- Właściwie... jestem umówiona.
- Aha. No dobrze. - i widziałam, ze nie jest zadowolona
- Idę na koncert z Alvaro. Sprawił mi taki prezent na urodziny. - uśmiechnęłam się
- Z Alvaro? Z tym słodkim chłopczykiem co zawsze kopie piłkę?
- Tak, w końcu znalazł czas aby się wyrwać ze stadionu. - zaśmiałam się
- Wy ze sobą? - i mi się przyjrzała
- Słucham? A nie, nie. - od razu zaprzeczyłam – Czemu mówisz to samo co Adriana? - zaśmiałam się
- Bo może jest coś na rzeczy. Zawsze uważałam, że Adriana ma na ciebie zły wpływ, ale w tym momencie muszę się z nią zgodzić.
- Nie jest wcale taka zła. Jest naprawdę do rany przyłóż, ale ma czasem swoje odchyły.
- Nigdy nie miałam takiej przyjaciółki. - zauważyła – Zawsze miałam koleżanki, ale nigdy przyjaciółki.
- Ja mam paczkę przyjaciół. W sumie dzięki Adrianowi zadzwoniłam.
- To muszę chyba mu podziękować. Cieszę się, że w ogóle się spotkałyśmy.
- Ja też. - zauważyłam – Ale z Alvaro mnie nic, a nic. - od razu powiedziałam
- To dlaczego tak się upierasz? - zaśmiała się
- Bo obrzydzacie mi życie. Jak można by było z kimś kto jest przyjacielem od dziecka?
- Miłość przychodzi znienacka i nie wybierasz kim jest nasza druga połówka. - zauważyła z ciepłym uśmiechem co odwzajemniłam
O dziwo bawiłam się bardzo dobrze na
tym obiedzie i się trochę rozgadałam i zasiedziałam. Bawiłyśmy
się dobrze i dopiero wiadomość od mojego przyjaciela mnie
obudziła. Bo mianowicie czekał już na mnie więc szybko zaczęłam
się zbierać i na szczęście mama mnie zawiozła na miejsce.
Pożegnałam się z nią i umówiłam na kolejny obiad i poleciałam
do Alvaro z którym przywitałam się buziakiem i weszliśmy do
klubu. Nie powiem, ale ludzi trochę było, ale na szczęście
mieliśmy swoje miejsce i od razu je zajęliśmy z piwem.
- Ja wiem, że koncert i w ogóle... ale czy cię czasem nie odwiozła mama?
- Tak. Pogodziłyśmy się.
- No to się cieszę. A ojciec?
- Nic nie wie zapewne. Ale tak jest dobrze, nigdy nie miałam z nim dobrych kontaktów.
- Będzie dobrze. - i się do mnie uśmiechnął – Ale jak koncert?
- Jak zawsze mi się podoba. - uśmiechnęłam się szeroko i wsłuchałam w swoją ulubioną piosenkę – Tylko szkoda, że mamy bilety tylko dla nas.
- Wiesz... chłopaki nie lubią tego zespołu a Adri muzyki?
- Masz rację. Zresztą ona lepiej niech się nie odzywa. - zaśmiałam się – Mówiła mi o tym, że w klubie się podrywa innych chłopaków no chyba, że ciebie podrywam.
- Co? - i aż się zakrztusił
- No co? Nie chciałbyś małe co nieco z przyjaciółką?
- Z siostrą?
- Powiedziałam dokładnie to samo! - aż krzyknęłam – Ja nie wiem o co wszystkim chodzi.
- Szczerze?
- No.
- Nie spieszy mi się do związku. Zakończyłem z Mili... i teraz mi dobrze, samemu.
- Dorosłeś? - zauważyłam i mu się przyjrzałam
- Patrzę na was... samotnych i widzę, ze jesteście szczęśliwi tak czy siak. Więc ja sobie też poradzę?
- Na pewno. A wiesz dlaczego? Bo Alvaro Vazquez... najlepszy piłkarz na świecie, najlepszy przyjaciel pod słońcem zawsze sobie radzi.
- Masz rację. A teraz idziemy tańczyć! - i mnie pociągnął za rękę na co zaczęłam się śmiać
I co ja mogę napisać... Hmm sama nie wiem, jakoś mam pustkę w głowie już od jakiś dwóch godzin. Mel do Alvaro by mi jakoś nie pasowała, że tak sobie powiem. A raczej napiszę. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńMyślę, że relację Mel z mamą będą co raz lepsze :) A ja mam podobne zdanie. Bywa tak, że przyjaźń między mężczyzną, a kobietą przeradza się w miłość. Może i Mel i Alvaro są dla siebie jak rodzeństwo, to w każdej chwili może to się zmienić. Przecież życie lubi nas zaskakiwać.
OdpowiedzUsuńNo i mamy 11 :) Hmm cóż ja mogę powiedzieć ? Mel i Alvaro kompletnie do siebie nie pasują. Cieszę się, że Mel utrzymuje dobre kontakty ze swoją mamą jak i ze swoją przyjaciółką. Miło, że Alvaro próbuje być fajnym przyjacielem hehe :D i w sumie dobrze, że jakoś trzyma się po stracie tej .... hmm piiiiiiii :D czekam na next :)
OdpowiedzUsuń3. na http://this-is-my-life-and-my-game.blogspot.com....zapraszam:)
OdpowiedzUsuń