niedziela, 3 czerwca 2012

11

Ha i mamy 11 rozdział. Co mogę powiedzieć? Castilla sprawia, że mam ochotę skakać i przez nich nie uczyłam się nic na egzaminy, ale moja ocena to - 5! haha to się nazywa być fuksiarzem <3 

***
Melanie

Miałam dzisiaj spotkanie z moją mamą i kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. A później jeszcze koncert z Alvaro. Dlatego siedziałam na łóżku i tonęłam w masie ciuchów i jeszcze chwila a wpadnę w panikę i zacznę płakać. Dlatego jak tylko usłyszałam odgłos zamykanych drzwi to od razu wybiegłam i widziałam swoją przyjaciółkę rozmawiającą przez telefon, która zdziwiona na mnie spojrzała.
  • Musisz mi pomóc! - i ją ciągnęłam do pokoju
  • O matko... a ty co? - i ogarnęła wzrokiem pokój
  • Po pierwsze mam obiad z mamą, a po drugie idę na koncert?
  • Z Alvaro z tego co pamiętam.
  • Ale w co ja mam się ubrać?!
  • Spokojnie. - i złapała mnie za ramiona – Zapewne byś założyła elegancką sukienkę.
  • No tak się nosi.
  • Wytrzymasz na koncercie w butach na obcasie?
  • Powinnam? - westchnęłam
  • Bo możesz założyć te turkusowe spodnie i koszulę. Albo te jeansy i białą koszulę z apaszką?
  • No ok... ale Alvaro nie będzie się mnie wstydzić?
  • Oj Mel... jaka ty jesteś słodka. - zaśmiała się – Wskakuj w seksowną bieliznę i zakładaj to na siebie. - i mi podała ciuchy
  • Ale dlaczego w seksowną?
  • Bo dobrze wiemy, że na koncercie spotykamy chłopaków z którymi można trochę zaszaleć?
  • Idę z Alvaro.
  • No to możesz zaszaleć z nim, ale to byłoby – i się zamyśliła – Bleee... jak siostra z bratem?
  • Właśnie mi obrzydziłaś cały dzień, dzięki. - i się zaśmiałam
  • Wiesz, że sobie też? Ale co to za obiad z matką? - i położyła się na moim łóżku
  • Pamiętasz jak mówiłam o jej prezencie urodzinowym. Więc zadzwoniłam do niej tak jak mówił mi Adrian i zaprosiła mnie na obiad więc w podzięce się zgodziłam.
  • Może chce naprawić wasze relacje?
  • No tak. A ty jak się trzymasz po rozwodzie swoich rodziców?
  • Daję radę. Może mojej mamie faktycznie będzie lepiej w Madrycie? Zresztą to stolica. Jest tam o wiele więcej chłopaków. - zauważyła
  • Szukasz korzyści tylko dla siebie wiesz?
  • No cóż taka jestem. - zaśmiała się

Ale jednak ją zostawiłam sama na moim łóżku i poszłam się wyszykować do łazienki. Aż wróciłam i widziałam jak leżała zapatrzona w okno więc od razu zapytałam czy wszystko gra, ale oczywiście zaraz z uśmiechem powiedziała, że tak i pochwaliła mój wygląd. Więc zadowolona złapałam za swoją torebkę, którą spakowałam i się z nią pożegnałam. Pojechałam autobusem do kafejki w której się z nią umówiłam. I o dziwo już była, a to ja akurat nie lubię się spóźniać i miałam to po niej. Usiadłam na swoim miejscu i się z nią przywitałam.
  • Nie przypuszczałam, że w ogóle przyjdziesz.
  • Dlaczego?
  • Nie potraktowałam cię dobrze. - westchnęła – I dlatego na początku chciałam za to przeprosić. Powinnam cię wspierać bardziej.
  • Chciałaś dla mnie jak najlepiej. - zauważyłam – Gdybym miała córkę to bym zapewne postępowała tak samo.
  • Ale nie dyktowałabyś jej warunków.
  • No tak...
  • Jesteś szczęśliwa?
  • Tak. - powiedziałam po zastanowieniu – W końcu wiem co to ciężka praca bo taka na pewno jest praca w kafejce. Musiałam dużo się nauczyć, ale na szczęście mam przyjaciół, którzy mi pomogli.
  • Cieszę się, że spotkałaś ich na swojej drodze.
  • Ja też się cieszę, że prowadziłaś mnie na ten plac zabaw.
  • Ale mam nadzieję, że masz dużo czasu dzisiaj?
  • Właściwie... jestem umówiona.
  • Aha. No dobrze. - i widziałam, ze nie jest zadowolona
  • Idę na koncert z Alvaro. Sprawił mi taki prezent na urodziny. - uśmiechnęłam się
  • Z Alvaro? Z tym słodkim chłopczykiem co zawsze kopie piłkę?
  • Tak, w końcu znalazł czas aby się wyrwać ze stadionu. - zaśmiałam się
  • Wy ze sobą? - i mi się przyjrzała
  • Słucham? A nie, nie. - od razu zaprzeczyłam – Czemu mówisz to samo co Adriana? - zaśmiałam się
  • Bo może jest coś na rzeczy. Zawsze uważałam, że Adriana ma na ciebie zły wpływ, ale w tym momencie muszę się z nią zgodzić.
  • Nie jest wcale taka zła. Jest naprawdę do rany przyłóż, ale ma czasem swoje odchyły.
  • Nigdy nie miałam takiej przyjaciółki. - zauważyła – Zawsze miałam koleżanki, ale nigdy przyjaciółki.
  • Ja mam paczkę przyjaciół. W sumie dzięki Adrianowi zadzwoniłam.
  • To muszę chyba mu podziękować. Cieszę się, że w ogóle się spotkałyśmy.
  • Ja też. - zauważyłam – Ale z Alvaro mnie nic, a nic. - od razu powiedziałam
  • To dlaczego tak się upierasz? - zaśmiała się
  • Bo obrzydzacie mi życie. Jak można by było z kimś kto jest przyjacielem od dziecka?
  • Miłość przychodzi znienacka i nie wybierasz kim jest nasza druga połówka. - zauważyła z ciepłym uśmiechem co odwzajemniłam

O dziwo bawiłam się bardzo dobrze na tym obiedzie i się trochę rozgadałam i zasiedziałam. Bawiłyśmy się dobrze i dopiero wiadomość od mojego przyjaciela mnie obudziła. Bo mianowicie czekał już na mnie więc szybko zaczęłam się zbierać i na szczęście mama mnie zawiozła na miejsce. Pożegnałam się z nią i umówiłam na kolejny obiad i poleciałam do Alvaro z którym przywitałam się buziakiem i weszliśmy do klubu. Nie powiem, ale ludzi trochę było, ale na szczęście mieliśmy swoje miejsce i od razu je zajęliśmy z piwem.
  • Ja wiem, że koncert i w ogóle... ale czy cię czasem nie odwiozła mama?
  • Tak. Pogodziłyśmy się.
  • No to się cieszę. A ojciec?
  • Nic nie wie zapewne. Ale tak jest dobrze, nigdy nie miałam z nim dobrych kontaktów.
  • Będzie dobrze. - i się do mnie uśmiechnął – Ale jak koncert?
  • Jak zawsze mi się podoba. - uśmiechnęłam się szeroko i wsłuchałam w swoją ulubioną piosenkę – Tylko szkoda, że mamy bilety tylko dla nas.
  • Wiesz... chłopaki nie lubią tego zespołu a Adri muzyki?
  • Masz rację. Zresztą ona lepiej niech się nie odzywa. - zaśmiałam się – Mówiła mi o tym, że w klubie się podrywa innych chłopaków no chyba, że ciebie podrywam.
  • Co? - i aż się zakrztusił
  • No co? Nie chciałbyś małe co nieco z przyjaciółką?
  • Z siostrą?
  • Powiedziałam dokładnie to samo! - aż krzyknęłam – Ja nie wiem o co wszystkim chodzi.
  • Szczerze?
  • No.
  • Nie spieszy mi się do związku. Zakończyłem z Mili... i teraz mi dobrze, samemu.
  • Dorosłeś? - zauważyłam i mu się przyjrzałam
  • Patrzę na was... samotnych i widzę, ze jesteście szczęśliwi tak czy siak. Więc ja sobie też poradzę?
  • Na pewno. A wiesz dlaczego? Bo Alvaro Vazquez... najlepszy piłkarz na świecie, najlepszy przyjaciel pod słońcem zawsze sobie radzi.
  • Masz rację. A teraz idziemy tańczyć! - i mnie pociągnął za rękę na co zaczęłam się śmiać   

4 komentarze:

  1. I co ja mogę napisać... Hmm sama nie wiem, jakoś mam pustkę w głowie już od jakiś dwóch godzin. Mel do Alvaro by mi jakoś nie pasowała, że tak sobie powiem. A raczej napiszę. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że relację Mel z mamą będą co raz lepsze :) A ja mam podobne zdanie. Bywa tak, że przyjaźń między mężczyzną, a kobietą przeradza się w miłość. Może i Mel i Alvaro są dla siebie jak rodzeństwo, to w każdej chwili może to się zmienić. Przecież życie lubi nas zaskakiwać.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i mamy 11 :) Hmm cóż ja mogę powiedzieć ? Mel i Alvaro kompletnie do siebie nie pasują. Cieszę się, że Mel utrzymuje dobre kontakty ze swoją mamą jak i ze swoją przyjaciółką. Miło, że Alvaro próbuje być fajnym przyjacielem hehe :D i w sumie dobrze, że jakoś trzyma się po stracie tej .... hmm piiiiiiii :D czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 3. na http://this-is-my-life-and-my-game.blogspot.com....zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje bardzo za komentarze:))