Hola:)
Jak się obudzilam to niestety wiadomość, że Polska przegrala nie była miła a do tego nie miałam neta heh ale teraz jest dobrze. I oby tak do 20 bo meczyk... Trzymajcie kciuki za Castille i za mnie, abym nie rozwaliła czegoś do tego czasu jaja... a teraz zostawiam was z rozdziałem.
***
Roberto
Siedziałem na kolejnych zajęciach i
starałem się jak najwięcej zapisać z wykładu. Byłem wdzięczny
Mel za to, że mi pomaga bo już jedną pracę napisała. Dlatego
teraz musiałem robić jej notatki na drugą pracę. Ale
wydzwaniający telefon nie bardzo mi w tym pomagał. Spojrzałem na
wyświetlacz i widziałem Liza. Więc jedynie wyłączyłem go i
powróciłem do pisania. Kiedy wykład się zakończył to wyszedłem
jako pierwszy z sali i widziałem Lizę, która się pożegnała ze
swoją przyjaciółką i widziałem, że chce abym poszedł za nią.
Tylko westchnąłem i wyszedłem z uniwerku gdzie przeszedłem się
kawałek i już siedziałem w jej aucie.
- Ej misiek czemu nie odbierałeś?
- Byłem zajęty.
- Czym? A raczej kim? Tą brunetką co za tobą łazi jak rzep za psim ogonem?
- Jesteś zazdrosna?
- No daj spokój. Mówię tylko, że szkoda cię dla takiej. A teraz co do mnie?
- Nie mogę. - westchnąłem
- Słucham?
- Mam jeszcze jeden wykład. Już wystarczająco zawaliłem naukę.
- Jej nie musisz chodzić na wykłady. - i pogłaskała mnie po głowie
- Muszę.
- Wybieraj... albo numerek ze mną, albo nauka. Nie ma odwrotu jak wybierzesz to drugie.
- No ok... możemy jechać do ciebie. - westchnąłem
Melanie
Dzięki Roberto miałam załatwioną
pracę, ale wcale w niej łatwo nie było. Nigdy nie pracowałam,
nawet nic w domu nie robiłam. A tutaj od razu rzucili mnie na
głęboką wodę. Wróciłam zmęczona i zła do domu bo dzisiaj
potłukłam trzy talerze plus do tego dwie szklanki i wiedziałam, że
jak tak dalej pójdzie to mnie zwolnią jak najszybciej a wtedy nie
wiem co ze sobą zrobię. W końcu nie mogę iść do rodziców.
Rzuciłam swoje rzeczy na blat w kuchni i spojrzałam smutno na swoją
przyjaciółkę, która jadła jakieś ciastka.
- No co? - rzuciła
- Miałaś rację. - i się rozpłakałam – I wiem, że kazałaś mi do ciebie nie przychodzić ale nie mogę bez ciebie sobie poradzić.
- Oj Mel – i mnie przytuliła – Ile potłukłaś talerzy?
- Dużo i mnie zwolnią. - wypłakałam
- Nikt cię nie zwolni. - westchnęła – Myślisz, że Roberto bądź ja nie potłukliśmy? Musisz poćwiczyć.
- Czemu ty mi nie chcesz pomóc? - wydukałam – Jesteś dla mnie nie miła kiedy ja cię potrzebuje!
- Po pierwsze nie krzycz na mnie, a po drugie nie użalaj się nad sobą bo wtedy na pewno cię zwolnią. Kiedy przychodzi pierwsza porażka, trzeba dać z siebie wszystko aby ją naprawić.
- Nie umiem.
- Matko Mel nie osłabiaj mnie. Bierz ten zgrabny zadek i łap za naczynia.
- Nie mamy naczyń. - zauważyłam i się lekko uśmiechnęłam
- No to łap za klucze Alvaro on ma. - przewróciła oczami
- A nie pogniewa się?
- Powiedział, że jak coś to cię przygarnie więc wątpię.
Pojechałyśmy autobusem do jego
mieszkania i o dziwo naszego przyjaciela nie było. Ale weszłyśmy
do jego mieszkania dzięki zapasowym kluczom, które posiadałam
akurat ja. Od razu Adriana poszła jak do siebie do kuchni i
wyszukała dobrych naczyń. Napełniła je jakimś jedzeniem z
lodówki i pokazała mi jak mam iść. Więc sama ochoczo wzięłam
od niej talerze i na początek dwa , ale to akurat było łatwe
zadanie aby donieść tylko dwa talerze do klientów. Tyle tylko, że
jak wzięła do ręki cztery talerze to jej to wychodziło a ja od
razu potłukłam dwa i jakaś dziwna maź wylądowała na kafelkach w
kuchni Alvaro. Na co Adriana wpadła w taki śmiech, że myślałam,
że zaraz się posika. I wtedy do mieszkania wszedł zdziwiony
Alvaro, który o mało co nie wlazł w szkło.
- Ej a co tu się dzieje? - i przywitał się ze mną buziakiem
- Ćwiczymy bo jestem beznadziejna. - i zaczęłam sprzątać po sobie
- O co chodzi? I co to za maź na mojej podłodze?
- To chyba twój obiad. - zaśmiała się Adri – I powiedziałeś, że ją przygarniesz więc szykuj lepiej już pokój.
- Mówiłam. Jestem beznadziejna – i usiadłam od razu zaczynając płakać
- Ej Mel nie mów tak. - i od razu obok mnie znalazł się Alvaro – Pamiętasz jak ja się żaliłem po moim debiucie? Sama dobrze wiesz jaki wtedy byłem. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. A ta tutaj śmieszka sama bierze swój zadek i ci pokazuje co i jak. Możesz potłuc wszystkie talerze nie pogniewam się. - uśmiechnął się co lekko odwzajemniłam
- Dziękuje. - i dałam mu buziaka w policzek
- Ale byłem u was, ale nikogo nie zastałem. - i wyciągnął sobie z lodówki wodę
- Proste my tutaj, Adrian ma dzisiaj zajęcia do późna a Roberto też na zajęciach.
- A wy się obijacie?
- Mel się uczy jak widać a ja mam dzisiaj wolne. - na co się do niej uśmiechnął Alvaro i coś szepnął i nie wiedziałam o co im chodzi, ale moja przyjaciółka jedynie pokiwała przecząco głową – A ty co? Bez Mili?
- A nie. Spotykam się dzisiaj z nią. Ale wieczorem bo na razie pracuje.
- Ja też idę dzisiaj na randkę. - zauważyła Adriana na co nasz przyjaciel wypluł picie przed siebie
- I czemu ty nic nie mówisz?! - wydarłam się – Musisz się wyszykować!
- Nie muszę. Bo jestem wyszykowana nie widać? - i pokazała na swoje krótkie szorty i koronkową bluzkę na ramiączkach
- No ładnie. A gdzie idziecie?
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno z dala od was wszystkich. Więc Mel niach niach ćwiczymy.
Roberto
Wróciłem do domu i o dziwo nikogo nie
było w środku. Więc naszykowałem sobie kanapki i poszedłem do
swojego pokoju gdzie rozwaliłem się na łóżku. Znowu zawaliłem i
to wiedziałem, ale co mogę poradzić? Westchnąłem jedynie i
wziąłem do ręki swoją gitarę. Miałem choć odrobinę czasu na
to, aby sobie zagrać ulubiony kawałek. Ale tak się wyłączyłem,
że nic do mnie nie docierało. Nawet wołania Adriany, która jak
nigdy nic usiadła sobie na moich kolanach z uśmiechem i zabrała mi
gitarę z ręki.
- No, no. Nie codziennie mam takie laski na swoich kolanach. - zaśmiałem się i ją objąłem w pasie
- A kochasz mnie chociaż? - i zrobiła słodką minkę więc wiedziałem, że coś ode mnie chce
- Hmm jak dasz buziaka i batonika to się zastanowię. - więc zaraz dostałem soczystego buziaka w policzek i przed oczami miałem swój ulubiony baton – No, no przygotowana.
- Bo wiesz... - i bawiła się moją koszulką – Potrzebuje cię.
- Co się dzieje?
- Muszę na jeden przedmiot zrobić bloga... a ja się na tym nie znam. I byś mógł mi pomóc? Wiesz.. nagrałbyś jakiś kawałek fajny i wrzucił to? I w ogóle?
- No jasne. A co to ma być za blog?
- Mam opisywać swój dzień i pokazywać swoje stylizacje. Wiesz... muszę zainteresować czytelników i wykładowce. Straszny z niego zgred. - westchnęła i się położyła obok mnie na łóżku
- Ale ty, moja zdolna gwiazdeczka sobie poradzi. - i zrobiłem jej pstryczka w nosek przygarniając do siebie
- Dzięki tobie. - uśmiechnęła się – A jak tam twoje studia? Mel już ci napisała drugą pracę?
- No właśnie jeszcze nie.
- To lepiej się pospiesz bo ona długo nie popracuje. Chociaż... po stłuczeniu dzisiaj u Alvaro ostatniego talerza była dobrej myśli.
- Pomogłaś jej w nauce?
- Tak. Nie życzę jej źle jak myślicie.
- Wiem, wiem. Chcesz jej pomóc w taki sposób a nie inny. Znam cię i wiem, że ci na niej zależy.
- Ona jedyna mi pomaga zapomnieć, że mam facetów za przyjaciół. I pomaga w kryzysowych momentach.
- Wolę nie wiedzieć co to kryzysowy moment. I słyszałem o randce. - wyszczerzyłem się
- Mel? - westchnęła
- A nie. Alvaro mi napisał. Więc ja się pytam, co to za koleś?
- Ze studiów. Poszłam z nim jedynie na kawę w ramach podziękowań i to wszystko. Powiedziałam, że idę na randkę aby się ode mnie odczepili, że wiecznie sama jestem.
- Ale ty lubisz być sama. - zauważyłem
- Dokładnie. Zresztą jak chce się poprzytulać to mam ciebie, popłakać to mam Adriana. - zaśmiała się
- A pokłócić Alvaro. - zauważyłem – Jesteś rozlazłą kluchą wiesz? U każdego znalazłaś sobie coś co powinien mieć ten jedyny.
- Gadasz jak zakochana nastolatka. Po co mi ten jedyny?
- Nie tęsknisz czasem za tym, aby zamknąć się w pokoju z tym jednym. Leżeć w ciszy i po prostu delektować się tym, że obok jest ktoś kto cię kocha?
- Tęsknie... ale jak widać żaden mnie nie chce. Jestem dla wszystkich chłopczycą.
- Otwórz oczy a zobaczysz, że tak nie jest. - szepnąłem i ja przytuliłem do siebie
Oj nie wierzę, że żaden chłopak nie jest zainteresowany Adrianą. Roberto pewnie ma rację, że dziewczyna poprostu tego nie zauważa. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńZacznę od początku. A więc ten Roberto jest głupszy niż myślałam ! Ta mu mówi "wybieraj albo numerek u mnie albo uniwerek" a on że numerek ! No, rzesz ku***wa ! Co to wgl jest ?? Poza tym nie podoba mi się, że Mel i Alvaro są tak blisko i to samo Roberto z Adri, ale to taki szczegół. Rozdział trochę krótki, ale fajny. Czekam na next <3 <3 <3 http://las-vacaciones-en-mexico.blogspot.com/ zapraszam :))
OdpowiedzUsuńTrochę krótki, ale fajny;) ciekawe czy Roberto miał na myśli kogoś konkretnego mówiąc Adriannie, żeby otworzyła oczy.....a z Mel taka mała niezdara:D no ale poćwiczy i będzie ok;) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMelanie niech się nie poddaje ! Uszy do góry, a z dnia na dzień będzie co raz lepiej ! :)
OdpowiedzUsuńZastnawiam się , kto się okazał głupszy Liza, czy Roberto...