Dzisiaj postaram się krótko... Castilla wygrała 5-0 i to jeszcze Lucas szalał jakby coś sie napił, albo może taki dobry dla fanów był. Na dodatek załatwiłam sobie zdjęcie jego jajaja i moja mama mnie wczoraj rozwaliła jak rozmawiała z moim wujkiem "Ania nie lubi Messi i Barcy, Ania lubi Lucas'a a on gra w Realu Madryt". I jak tu jej nie kochać? Ale teraz zostawiam was z piątym rozdziałem i postanowiłam, ze będę dodawać co środę i co niedzielę. A w dodatku wpadłam na kolejny pomysł na opowiadanie więc się samej siebie boję.
:)
***
Adrian
Ostatnio na noc nie przyszła Adriana i
nie wiedziałem czy Alvaro z nią pogadał czy tez nie bo ten sam się
nie odzywał. Kompletnie nie wiedziałem jak mam pomóc Adrianie bo
to, że coś jej jest to wiedziałem doskonale. Ale byłem na boisku
gdzie ćwiczyłem rzuty wolne kiedy obok pojawił się właśnie mój
przyjaciel więc sam rzuciłem mu piłkę i wrzucił ją w stronę
kosza, ale jak zawsze nie trafił. Przyjrzałem się mu i od razu
rzucił.
- Mam dwa problemy.
- Jakie?
- Adriana i Mili.
- No, no. Dwa problemy, dwie kobiety. - zaśmiałem się – Jesteś rozchwytywany.
- Ej! - i rzucił mi piłkę – Przyszedłem po radę a nie docinki.
- No ok już jestem sobą. Więc od której zaczynasz?
- Od Mili. Kompletnie nie wiem co mam z nią robić. - westchnął – Jest miła, kochana i dobra w te klocki ale kompletnie nie wiem jak mam ją przekonać do was. Czasem nawet się zastanawiam czy nie jest ze mną dla sławy.
- Kochasz ją?
- No tak.
- To weź ją zamknij w domu, posadź na kanapie i jej wszystko powiedzieć co ci leży na sercu. Jeśli kocha to zrozumie co jest dla ciebie ważne. A jak nie no to cóż... odpowiedź przyjdzie sama.
- Nie chce z nią zrywać.
- Nie mówię od razu, aby zrywać ale wtedy nie będzie chciała z nami spędzać czas. Zresztą i tak dziewczyny za nią nie przepadają i czasem się po prostu zastanawiam czy one czasem nie są zazdrosne o to, że nie będą same, we dwie. - zaśmiałem się i mu podałem piłkę
- Sam nie wiem... nie wydaje mi się bo jedna i druga są chyba po prostu zazdrosne, że nie są modelkami albo może, że są same.
- Możliwe, ale o co chodzi z Adrianą? Rozmawiałeś z nią?
- Tak... porwałem ją z uczelni i porozmawiałem. A raczej mi płakała w ramię.
- Adriana? Tobie?
- Nawet mnie tuliła. - zaśmiał się – A raczej ja ją. I wiesz co... podobało mi się.
- Alvaro? Masz dziewczynę więc zostaw w świętym spokoju naszą przyjaciółkę.
- No daj spokój. Za kogo ty mnie masz. Po prostu to było miłe a nie jej wieczne docinki. I powiem ci, że musimy jej pomóc. Wiesz jej rodzice się rozwodzą i dlatego jest taka a nie inna. Obwiniała się, że to jej wina, ale niestety to nie jej wina a jej ojca, który ma kochankę. Widzieliśmy ich i dlatego proszę cię, abyś ją pilnował. Bo ja wiem, że ona może coś głupiego odwinąć.
- Że co ma?!
- No kochankę... młodszą. Więc wyobraź sobie jak to przyjęła Adriana.
- To dlatego się do ciebie tuliła.
- No tak. Nie było z nią za dobrze, ale co się dziwić. Cały świat jej się zawalił. Ale ona nic nikomu nie powie, dlatego ja mówię to tobie bo wiem, że dochowasz tajemnicy.
- Jasne i będę miał na nią oko. Zresztą widziałeś się ostatnio z Roberto?
- Nie, a dlaczego?
- Wydaje się trochę tajemniczy. Znika i nie mówi gdzie. Więc myślałem, że coś o tym wiesz.
- Może ma dziewczynę? W sumie od tej idiotki co go straszyła sądem nikogo nie miał.
- Dziwisz się mu? - zaśmiałem się – Ona była jakaś nawiedzona.
- No tak. Nazywała mnie Giltrem – i obydwoje zaczęliśmy się śmiać – W sumie było śmiesznie.
- No tak, ale teraz też jest śmiesznie. Tyle tylko, że ty mieszkasz gdzie indziej i o tym nie wiesz. Ale w tajemnicy ci powiem, że dziewczyny naprawdę mają niezłe ciała.
- No nie gadaj! Nasze chłopczyce?
- Jakie chłopczyce? Ty chyba ich nie widziałeś!
- Widziałem Adrianę w mojej koszulce, a raczej w jej bo mi ją dała.
- Kto by pomyślał, że będziesz sypiać w jednym łóżku właśnie z nią. - zauważyłem – Każdego bym się spodziewał, ale nie was.
- Dlaczego? W końcu jesteśmy starym małżeństwem jak zauważyła Mel – i rzucił piłką do kosza
- No tak. A skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Jak to skąd? Dzwoniłem do ciebie dwa razy i nie odbierałeś a wszyscy wiemy gdzie jesteś jak nie odbierasz. - zaśmiał się i podał mi piłkę – A teraz uciekam, podwieźć cię gdzieś?
- Nie, zostanę jeszcze.
- Jak chcesz. To do usłyszenia przyjacielu. - i z uśmiechem poszedł w swoją stronę a ja powróciłem do rzutów
Roberto
Byłem na siebie wściekły. Nie było
mnie na kolejnych zajęciach a tylko dlatego, że poleciałem jak
piesek do Liz i wylądowaliśmy na całe południe w łóżku.
Wiedziałem, że muszę to jak najszybciej skończyć bo inaczej to
nie zdam. Już teraz miałem pełno nauki a co dopiero jak będę
zawalać zajęcia, które później muszę sam nadrobić i jeszcze
zaliczyć u profesorów. Wróciłem do pustego mieszkania i po prostu
rzuciłem się na swoje łóżko. Plułem sobie w brodę za wszystko
i w taki o to sposób leżałem na łóżku wpatrując się w sufit.
Nie odczytywałem nawet wiadomości, która do mnie przyszła i nie
miałem ochoty po prostu wiedzieć kto to. Spojrzałem w bok i od
razu w oczy rzuciła mi się książka, którą dostałem właśnie
od mojej dziewczyny do jednego. Westchnąłem ciężko i usiadłem na
łóżku z nią i laptopem. Nie chciałem, ale to był ostateczny
termin na oddanie tej pracy i mijał jutro. Na dodatek nie miałem
kompletnie głowy do tego, aby iść do biblioteki i wypożyczyć
coś. Dlatego usiadłem przy tym i musiałem przyznać, że
faktycznie z tej jednej książki dało się wszystko napisać.
Postawiłem ostatnią kropkę w zdaniu i przetarłem zmęczone oczy,
a przede mną pojawiła się szklanka z sokiem więc od razu
spojrzałem do góry i widziałem Mel z uśmiechem co sam
odwzajemniłem.
- Co tam koleżko?
- Nauka. - westchnąłem i zrobiłem jej miejsce na łóżku
- Właśnie widzę, aż ciebie nie poznałam. - zaśmiała się i usiadła obok
- Dlaczego?
- Bo nauka, nauka i nauka? Od kiedy ty i książka? - i wzięła ją do ręki
- Pracę muszę oddać jutro, a nie mogłem się do tego zabrać. Zresztą mam lekkie problemy jeśli chodzi właśnie o naukę. Trochę mi się nazbierało do zaliczenia, a do tego prace.
- Co ty robisz? Masz tyle czasu a tutaj ci się tak nazbierało.
- Po prostu tak jakoś. Ale co tam z rodzicami?
- No cóż...nie byli zadowoleni, krzyczeli, mama poszła z migreną do sypialni i jakoś muszę nauczyć się żyć bez ich pieniędzy.
- Praca?
- Na to wygląda. Nie mam swoich oszczędności więc pomógłbyś mi? Wiem, że ty zawsze szybciej łapałeś na wakacje jakieś dorywcze zajęcia.
- No jasne, mogę się nawet zapytać w tej knajpce co pracowałem czy kogoś szukają.
- Dzięki, ale... - i się do mnie przysunęła – Nauczysz mnie nosić zamówienia? - na co się zaśmiałem serdecznie
- Jasne, ale pod warunkiem że napiszesz mi dwie pracę na zaliczenie.
- Ej! To nie sprawiedliwe!
- Proszę. - i złożyłem rączki do modlitwy
- No ok. A teraz lepiej idź spać i jutro na zajęcia. - pokiwała mi palcem na co się zaśmiałem ale pokiwałem główką jak żołnierzyk
- I dzięki za sok i za wszystko.
- Zobaczymy czy ja ci podziękuje.
Uśmiechnąłem się do siebie i
spakowałem na jutro i naprawdę zakopałem się pod kołdrę bo
byłem wykończony. Choć z drugiej strony cieszyłem się, że będę
miał chociaż pomoc od strony Mel.
krótki ;(((( chamstwo ! ale przynajmniej zaje**ste <3 :D kocham Cię za te opowiadania normalnie i jak doskonale wiesz nie tylko za to :D <3 dziękuję za życzenia jeszcze raz skarbie i chcę next ! now !!!! ahora mismo ! :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że jak Alvaro powiedział, iż ma dwa problemy, to chodziło o to, że kocha Adrianę, a nie Mili. Aj... Będę musiała jeszcze troszkę poczekać na rozwój akcji. Pozdrawiam;] Jastylla:)
OdpowiedzUsuńTeż sądziłam, że Alvaro ma trochę inne problemy. Moim zdaniem powinien się rozstać ze swoją dziewczyną, bo oni mi do siebie nikagda nie pasują. Pozstaje mi czekać do środy
OdpowiedzUsuń