Ha i mamy 4 rozdział. Wszyscy wiedzą, że z Adrianą jest coś nie tak - a co to się wyjaśni i to w tym rozdziale. Mam wrażenie, że polubiliście aż za dobrze Adrianę i Alvaro więc dzisiaj o nich, a później coraz mniej haha:D Pozdrawiam! A następny...hmm w niedzielę po meczu Castilli :D
***
Adriana
Wróciłam do mieszkania, ale nie
odzywałam się do nikogo. Na dodatek Alvaro do mnie dzwonił, ale
nie odbierałam od niego. Wolałam skupić się na sobie i na szkole.
Dlatego wstawałam wcześniej i wracałam później. Tak samo było i
dzisiaj. Siedziałam na zajęciach, ale już nie mogłam tu
wysiedzieć. Miałam wielką ochotę po prostu zarwać zajęcia, ale
wiedziałam, że później mi się bardziej przyda jeden dzień
wolny. Dlatego siedziałam i zamulałam, aż w końcu mogłam poczuć
wolność. Ale nie spodziewałam się, że jak wyjdę z budynku
uczelni to wpadnę prosto na Alvaro. Kompletnie nie wiedziałam co tu
robił i tylko patrzyłam na niego jak na jakiegoś kosmitę.
- Mamy trochę do pogadania. - rzucił i mnie pociągnął za sobą
- Ej, ej. Nie możesz tak o wpadać na moją uczelnie i mnie porywać.
- Owszem. Mogę bo jesteś moją przyjaciółką o która wszyscy się martwią.
- Nic mi nie jest. - i siedziałam wygodnie w jego aucie a on obok mnie
- Czyżby?
- No tak. - a on westchnął
- Adri... wiem, że pokłóciłaś się z Mel, ze mną. Unikasz nas jak nigdy. A kompletnie nie wiem co zrobiłem. Nikt nie wie i to mnie męczy. Proszę cię... tylko pięć minut rozmowy nic więcej.
- Przecież rozmawiamy już pięć minut.
- Zawiozę cię do naszej knajpki i pogadamy. - i odpalił od razu wyjeżdżając na ulicę
Sama odwróciłam się do niego bokiem
i patrzyłam na ulicę bo nie miałam najmniejszego zamiaru z nim
rozmawiać. Nie rozumiałam dlaczego nie mogli zostawić mnie samej
sobie. Ale w końcu zaparkował na miejscu więc odpięłam pasy i
wysiadłam. Teraz wiedziałam, że jednak nie ma odwrotu, ale kiedy
szliśmy w ciszy do knajpki, a raczej ja szłam na przodzie to
zobaczyłam coś co mnie zmiotło z powierzchni ziemi. Tylko poczułam
łzy w oczach i się szybko odwróciłam wpadając na zdziwionego
Alvaro.
- Ej co się dzieje?
- Wracajmy. - szepnęłam i czułam łzy spływające po moich policzkach
- Adri... - i mnie przytulił i od razu prowadził do auta w którym się po prostu rozpłakałam jak nigdy jeszcze i nie patrzyłam gdzie jedziemy, ale zabrał mnie do siebie do mieszkania – Czemu nie mówiłaś? - i posadził mnie na łóżku
- Myślałam, że rozwodzą się z mojego powodu. - wypłakałam – Bo się wyprowadziłam, a nigdy między nimi nie było dobrze. A mój ojciec woli pieprzyć jakąś dziwkę młodszą ode mnie.
- Ej nie mów tak. - i sam usiadł obok mnie od razu przytulając
- A jak to nazwiesz?
- Nie mogę rozliczać twojego ojca. Ale wiem jedno, że to na pewno nigdy by nie była twoja wina.
- On mnie nigdy nie chciał! - wypłakałam – Wpadli z moją mamą i nawet nie wiesz ile razy słyszałam, że jestem największą porażką w jego życiu.
- Nie mów tak. Sama dobrze wiesz, że podczas kłótni padają źle dobrane słowa.
- Za każdym razem to samo?
- Adri... - i mnie przytulił, głaszcząc po włosach – Przykro mi. - a ja tylko płakałam coraz bardziej wtulona w niego – Cii...
- Nawet mój rodzinny dom jest na sprzedaż. Nic mi nie zostanie... dlatego
- Dlatego martwisz się o Mel i mówisz, że nie każdy ma tak dobrze w życiu jak ja. Miałaś na myśli siebie, a my tego nie zauważyliśmy.
- Nie potrzebuje współczucia.
- Rozumiem, ale jesteśmy przyjaciółmi i czy ci się to podoba czy nie to się o ciebie martwię. Nawet nie wiesz jak bardzo plułem sobie w brodę, że coś zrobiłem nie tak a nie wiem o co chodzi.
- Przepraszam. Ale tak bardzo przypominasz mi o tym jaki jest mój ojciec. Idealna kochanka, w twoim przypadku idealna dziewczyna. Nie patrzycie na wnętrze tylko na to co widzimy z zewnątrz.
- Nie lubisz Mili.
- Jak mam lubić kogoś kto się nie chce dać polubić?
- Masz rację... i to mnie boli najbardziej. Nie wiem jak mam ja do was przekonać. - westchnął i spuścił głowę
- Widocznie tak musi być. Każdy musi iść swoją drogą. Ty masz idealne życie z dziewczyną marzenie, Mel teraz będzie spełniać swoje marzenia. Nim się obejrzymy panowie też pójdą swoją drogą.
- Ej, ej ale nikt nie zostawi cię samej. Na pewno ja ciebie nie zostawię.
- Yhym. - mruknęłam
- Adri... nigdy cię nie zostawię. - i mnie mocno przytulił
- Mogę tu zostać?
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie – Nawet pozwolę ci spać w moim łóżku.
- A ty?
- No jak się nie obrazisz to z tobą?
- No dobrze, ale ja nie mam tutaj nic. - zauważyłam
- Oj tam. Dam ci koszulkę i twoją ulubioną bo od ciebie – i zaraz mi podał i była z metką jeszcze więc tylko sceptycznie na niego spojrzałam – Mili jej nie lubi. - mruknął speszony
- No to zdecydowanie mogę w niej spać. - i zaraz uciekłam do łazienki gdzie się przebrałam do spania i wróciłam do sypialni zakopując się pod kołdrę a zaraz obok mnie znalazł się Alvaro
- Wiesz, możesz się przytulić.
- Nie dzięki.- rzuciłam
- Ej, ej tuliłaś się już dzisiaj do mnie. Trzeba to zapisać w kalendarzu jak nic.
- Idiota.
- Heh a byłaś dla mnie taka miła. - westchnął – Zresztą... bądź milsza to znajdziesz chłopa.
- Nie szukam.
- Zawsze byłaś sama, dlaczego?
- Po co mi ktoś? Jestem samowystarczalna.
- Nie przejmuj się tak swoim ojcem. Nie jest tego wart.
- A ty byś się nie przejął? Cały mój świat się rozwalił.
- Będzie dobrze. - i mnie przytulił na co się w niego wtuliłam i czułam łzy w oczach – Tylko nie płacz bo zacznę ci śpiewać. - i dał mi buziaka w policzek na co się tym razem cicho zaśmiałam - Twój uśmiech wolę bardziej. Wtedy ci się śmieszne dołeczki robią.
- Lepiej idź spać a nie marudź mi tu jakimiś tanimi tekstami. - i sama zamknęłam oczy i starałam się zasnąć
- Za grosz w tobie romantyzmu wiesz? - zaśmiał się i zaczął się kokosić, aż w końcu leżał spokojnie
Na szczęście szybko zasnął co nie
można było powiedzieć o mnie. Było mi dziwnie leżeć tak w jego
łóżku, gdzie on leżał obok mnie bez koszulki. Czułam się obco
jak nigdy. Na dodatek ta cała sytuacja z moimi rodzicami, a
najważniejsze z moim ojcem w ogóle nie dawała mi spokoju.
Najchętniej bym wlazła teraz do tej knajpy i wyrwała kudły tej
dziewczynie, która umawia się z moim ojcem. Który jest od niej od
kilkadziesiąt lat starszy. Ba ja byłam chyba nawet starsza. Dlatego
wiedziałam, ze muszę porozmawiać na ten temat z ojcem. I w końcu
spotkać z mamą, która ma zamiar wyjechać do Madrytu. W sumie
teraz jej się kompletnie nie dziwie. Sama bym tak postąpiła, gdyby
mój świat się załamał tak jak jej. W końcu jednego dnia
straciła męża, a na drugi jej jedyna córka postanowiła się od
niej odciąć i sama wyprowadzić. Spojrzałam na Alvaro i po prostu
się w niego wtuliłam. Kłamałam... nie jestem samowystarczalna.
Też potrzebuje kiedyś oparcia i bliskości drugiej osoby. I mogłam
się do niego przytulić przynajmniej w nocy, tyle tylko że on sam
mnie przytulił mocniej do siebie i wtulił w moją szyję. Teraz
zamknęłam oczy i o dziwo sen przyszedł o wiele szybciej niż
myślałam.
wiedziałam, że coś jest nie tak...ale Alvaro dobrze zrobił, że z nią porozmawiał;)
OdpowiedzUsuńAlvaro, oj jak się milutko zakończył ten rozdział, a dokładniej w łóżeczku. Tak się zastanawiam czy miedzy nimi coś będzie, czy oni będą tylko przyjaciółmi, ale wydaje mi się jednak że to pierwsze
OdpowiedzUsuńhmmm miło, miło nawet bardzo, ale czy w końcu Adi może przestać udawać, że nic kompletnie nie czuje do Alvaro. Przecież to się czuje. Nawet czytelnik to czuje, przynajmniej ja ;p ogólnie mi się podoba. Nie to że coś, ale jeżeli umiem przepowiadać przyszłość rano zastanie ich ta ta ... Mili ;p
OdpowiedzUsuńJa też "to czuję";D Sama mam teraz ochotę kogoś przytulić:) Mam nadzieję, że wkrótce będą razem!:] Pozdrawiam, Jastylla:)
OdpowiedzUsuńciekawy ^^
OdpowiedzUsuń