środa, 30 maja 2012

10

O kurczaki... muszę jakieś powiadomienie sobie zrobić bo zapominam, że w środę mam dodawać rozdziały. A na dodatek muszę się wziąć w garść i napisać dalsze rozdziały bo mam jeszcze 3 do przodu. Ale teraz... jak skończę w niedziele egzaminy dwa to będę miała luzik. Ale na razie to mnie spotykają same zadziwiające rzeczy... np. dzisiaj wchodzę sobie nie wyspana na fb a tutaj Juanfran lubi mój link haha i to nic, że nazwałam go wariatem:D na dodatek może wkrótce spełnie swoje marzenia... jeśli oczywiście kumpel dostanie akredytacje jajaa to sie skompromitujemy, ale ciii ja w nas wierzę:D I w dodatku może uda mi się iść na trening Czechów:D A teraz uciekam bo hiszpański... a jeszcze muszę wiadomości o Lucasie poszukać... abrazos :**

***
Adrian

Siedziałem dzisiaj cały dzień w domu, ale jednak zabrałem się za porządki i kiedy w moim pokoju lśniło to poszedłem do kuchni zrobić sobie jakąś przekąskę i usiadłem na kanapie przed TV. Akurat leciała powtórka jakiegoś meczu w koszykówkę więc zadowolony siedziałem, aż nie wpadła do mieszkania Adriana i od razu poleciała do swojego pokoju i tylko słyszałem jak mruczała pod nosem o jakiejś niesprawiedliwości wykładowców. Więc zapewne coś znowu zawaliła, ale znając ją to zaraz to poprawi na jeszcze lepszą ocenę. Zawsze tak z nią było. Na początku nie chciało jej się uczyć, a później najlepsza średnia. Ale w pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi więc powlekłem się do nich i widziałem jakąś dziewczynę, która tylko zmierzyła mnie wzrokiem.
  • Hej w czym mogę pomóc?
  • Czy jest Roberto?
  • Nie, nie ma. - i zastanawiałem się skąd mój przyjaciel może znać tą dziewczynę
  • A kiedy będzie?
  • Hmm dzisiaj zapewne późnym wieczorem bo siedzi na zajęciach, ale jutro ma wolne.
  • Dobrze, dziękuje. - i poszła sobie a ja stałem jak ta sierota i zastanawiałem się o co w tym wszystkim chodzi
  • Kto to? - zapytała Adriana i poszła do kuchni
  • Hmm sam nie wiem? Jakaś dziewczyna do Roberto.
  • To on już w takich gustuje?
  • Nie śmiej się. Ale co miało znaczyć to marudzenie?
  • Dostałam cztery a zasługiwałam na pięć? Babka mnie nie znosi i tyle w tym temacie.
  • Ok, a teraz ja idę się trochę pouczyć. - zaśmiałem się i uciekłem do swojego pokoju

Rozłożyłem się na łóżku i odpaliłem swojego laptopa. Mogłem w spokoju siedzieć na necie bo jak są wszyscy i każdy odpali swój to szybkość jest naprawdę powalająca. Sprawdzałem wszystkie wiadomości, newsy i oczywiście swoje konta społecznościowe. Zaśmiałem się z tego co dodała Mel i jej skomentowałem. Ale trzeba było wrócić do nauki więc od razu włączyłem swoją pracę zaliczeniową i zacząłem powoli zagłębiać się w książki i tworzyć.

Roberto

Byłem wykończony. Po zajęciach, spotkanie z Liz i jeszcze do tego miałem dzisiaj iść na mecz. A czekała na mnie nauka. Więc kiedy wstałem to sprawdziłem wszystkie wiadomości na telefonie i go po prostu wyłączyłem. Byłem sam w domu więc zrobiłem sobie śniadanie i usiadłem na kanapie z laptopem. Tu przynajmniej było czysto. I wiedziałem, że muszę jednak kiedyś wziąć się w garść i jakoś upchnąć rzeczy do szafy, abym cokolwiek znalazł. Ale kiedy tak zagłębiłem się w mikroekonomii to do mieszkania wpadł Adrian i od razu rzucił mi zimne piwko na co się zaśmiałem. Bo jednak mój przyjaciel miał dobrą pamięć i wiedział, że mi wisiał po ostatnim zakładzie.
  • Co dzisiaj na obiad?
  • A o której wracają dziewczyny? - zaśmiałem się
  • Hmm Mel mówiła, że dzisiaj ma zmianę do dziesiątej, a Adriana nic w sumie nie mówiła o której wróci.
  • No to pizza?
  • O jestem za.
  • W ogóle wczoraj miałeś gościa.
  • Ja? - zdziwiłem się i to nie mało
  • No jakaś dziewczyna w szkolnym mundurku?
  • Nie znam żadnych dziewczyn. - zauważyłem i wtedy ktoś zapukał do drzwi więc chcąc nie chcąc musiałem iść otworzyć bo mój przyjaciel rozmawiał przez telefon i wtedy zobaczyłem jakąś dziewczynę więc w szoku na nią patrzyłem i zaraz dostałem z całej siły w krocze więc od razu się skuliłem – Pojebało cię?!
  • Zostaw moją mamę w spokoju!
  • Słucham?
  • Co tu się dzieje? - zapytał Adrian a ta dziewczyna od razu miała łzy w oczach
  • Myślisz, że nie wiem o twoim romansie z moją mamą? Widziałam was nagich w łóżku!
  • Nie wiem o czym mówisz. - rzuciłem dalej się kuląc
  • Mówię o tym! - i rzuciła we mnie moją legitymacją, której ostatnio szukałem. Zwłaszcza kiedy dostałem mandat za jazdę bez biletu – Masz ją zostawić w spokoju, albo o wszystkim powiem mojemu tacie. - a ja spuściłem głowę – Pewnie ci nie powiedziała, że ma dziecko co? Jesteś jej kolejną kukiełką więc będzie lepiej dla ciebie jak to wszystko zakończysz.
  • Nie mam żadnego romansu z twoją mamą.
  • Powinieneś być bardziej ostrożny idioto. - mruknęła – I proszę... o to dowód. - i podała mi zdjęcia i ruszyła w stronę windy – Albo ona albo z tobą koniec.

Zamknąłem za nią drzwi i starałem się jak najszybciej wszystko schować przed czujnym okiem mojego przyjaciela, ale jednak się nie dało i dociągnąłem się jedynie na kanapę i zaraz dostałem mrożony groszek więc sobie przyłożyłem, aby jakoś załagodzić ból. A on usiadł naprzeciwko mnie więc wiedziałem, że muszę wszystko powiedzieć.
  • Nie osądzaj mnie tylko.
  • Nie mam zamiaru... na razie. Ale o co chodzi?
  • Heh... poznałem Liz przez przypadek na uczelni. Jest przyjaciółką mojej babki od ekonomi świata. Później znowu wpadliśmy do siebie i to się tak zaczęło... mam romans.
  • Który musisz zakończyć. - od razu powiedział
  • Zakochałem się w niej!
  • No to mamy problem.... - westchnął
  • Sam nie wiem kiedy to przyszło. Na początku była to tylko zabawa... ale stało się. To przez nią zawalam wszystko...
  • Może coś jest w tej kukiełce?
  • Wpadłem jak śliwka w kompot... kupiłem jej nawet prezent na rocznicę. - i potarłem skronie – I nic nie wiedziałem o tym, że ma córkę... tylko o mężu, który o nią nie dba tylko siedzi w pracy.
  • A teraz dowiedziałeś się o córce. - i wskazał na zdjęcia
  • I kompletnie nie wiem co mam zrobić. - westchnąłem
  • Porozmawiać z Liz?
  • I co jej powiem?
  • Prawdę. Że odwiedziła cię jej córka, przyłapała was i ma niezbite dowody na to, że macie romans?
  • A jak ją stracę?
  • Roberto... wiem, że się zakochałeś i wiem, że strata boli. Ale myślisz, że ten związek ma przyszłość? Myślisz, że odejdzie od męża i córki dla ciebie?
  • Nie wiem...
  • Dlatego z nią pogadaj.
  • Dzięki...
  • Nie masz za co.

Na drugi dzień napisałem do Liz i poprosiłem ją o spotkanie w kafejce. Wolałem neutralny grunt. Dlatego siedziałem nad kawą i zastanawiałem się co mam jej powiedzieć, od czego zacząć. Aż w końcu widziałem ją jak weszła do środka i z uśmiechem usiadła naprzeciwko mnie.
  • No, no kochany mamy randkę?
  • To nie czas na żarty. - westchnąłem
  • Co jest?
  • Miałem wczoraj wizytę.
  • Jesteś na coś chory?
  • Co? - i na nią spojrzałem w szoku – Nie, nie... miałem wczoraj wizytę twojej córki.
  • Że co?!
  • Nie krzycz... przyłapała nas i ma na to dowody. Więc kazała mi zakończyć ten związek.
  • Nie słuchaj się jakiejś małolaty.
  • Nie mówiłaś mi, że masz córkę, która jest niewiele młodsza ode mnie.
  • Bo nie pytałeś?
  • Liz... nie chce mieć problemów. A ona dobitnie powiedziała, że jeśli nie zakończymy tego to nas wyda.
  • Nie słuchaj się jej. Już ja jej to wybije z głowy.
  • A ja?
  • No co? Przecież możemy dalej się spotykać w tajemnicy. Chcesz rezygnować z dobrego seksu? - i dotknęła moich dłoni
  • Odeszłabyś od nich kiedy bym cię poprosił? - i na nią spojrzałem a ona zaczęła się śmiać
  • Oj szczeniaczek się zakochał. Oczywiście głuptasku, że nie. To moja rodzina.
  • Tak myślałem... - westchnąłem – Więc chyba dokładnie powiedziałaś co jest między nami. - i zapłaciłem za kawę
  • Słucham?
  • Ja wysiadam z tego pociągu. Może i jestem szczeniak. Ale wiem co to miłość i mam uczucia. Masz rodzinę więc wróć do domu i zadbaj o to, aby córka cię nienawidziła.
  • Słucham?
  • Powtarzasz się... nie ma już Roberto i Liz. Żegnam.

Wyszedłem z kafejki i od razu wyłączyłem telefon. Miałem złamane serce i dopiero teraz poczułem co to jest stracić kogoś. Wróciłem do mieszkania i widziałem jak dziewczyny siedząc na kanapie się z czegoś śmiały i zapewne kogoś obgadywały więc przywitałem się z nimi jakby nigdy nic i poszedłem do swojego pokoju gdzie od razu usiadłem na łóżku z gitarą. To był jedyny sposób dla mnie, aby poradzić sobie z tym wszystkim. Przelać to co czuję na papier i na struny. Ale do pokoju wszedł Adrian więc od razu pokiwałem głową.
  • Przykro mi.
  • Przynajmniej teraz wiem na czym stoję...
  • Ale rozstanie i tak boli co?
  • Jak cholera. Adriana ma rację, najlepiej być samemu.
  • Ale na dłuższą chwilę to i tak tęsknisz za kimś.
  • Czemu ty musisz być tak ułożony?
  • Wcale nie jestem. Nikt nie jest ułożony. - zaśmiał się – Ale ubieraj się. Idziemy na mecz. - więc się mu przyjrzałem – No co? Koszykówka, ja i ty? Real – Barcelona?
  • Tylko my?
  • A masz lepszy pomysł? Dziewczyny rozłożyły się na kanapie i plotkują na każdy możliwy temat, zaczynając od dziewczyn. A Alvaro sam leczy się po rozstaniu.
  • Nie mam ochoty słuchać jego jęków.
  • Więc idziemy. Tylko wezmę bilety. - zaśmiał się i wyszedł z pokoju a ja dziękowałem Bogu, że mam takiego przyjaciela

niedziela, 27 maja 2012

9

Hola

Jednym słowem - już nie płaczę to nowy rozdział. Kocham Castillę!! jest w segundzie!! awansowała a na koniec dostałam 2 gole od Pedro - jest mistrzem, od Joselu i jeszcze dwa wywiady Pedro i wywiad z Lucasem... czego można chciec wiecej? Aaa wiem! odpowiedzi od Lucasa:D 

***

Melanie

Dzisiaj były moje urodziny i nie mogłam się doczekać, aż dostanę wszystkie życzenia i prezenty. Dlatego wstałam dosyć wcześnie i uśmiechnęłam się szeroko kiedy dostałam pełno powiadomień na FB. Ale nigdy nie spodziewałam się, że do mojego pokoju wpadną moi przyjaciele i przygniotą swoim ciężarem.
  • Ej, ej. - zaśmiałam się
  • Jesteś stara! - wydarła mi się do ucha Adriana
  • Wcale nie. - oburzyłam się
  • Wiemy, wiemy. Ale składamy... - zaczął Roberto
  • Przecudowne... - dokończyła Adriana
  • Życzenia! - skończył Adrian na co się zaśmiałam serdecznie
  • Moi wariaci, których kocham za mocno i bym ich nie oddała?
  • Ej, ej a ja? - zawołał Alvaro
  • Ciebie też bym nie oddała.
  • A miejsce na łóżko z tortem jest? - i wyciągnął za pleców ciasto
  • W sumie nie, ale idziemy jeść! - i Adriana pociągnęła mnie za rękę więc tylko złapałam za szlafrok i dołączyliśmy do chłopaków
  • Oczywiście kupiłem twój ulubiony. Ananasowo...
  • Bananowy?! - wydarłam się i od razu złapałam za widelczyk
  • Uważaj bo przytyjesz. - zaśmiał się Roberto
  • Przynajmniej będę miała na czym siedzieć. - i pomachałam swoim tyłkiem a Adriana mi przytaknęła i sama zajadała się tortem
  • Czemu do mnie nie wpadacie tak na urodziny? - westchnął Alvaro i sam jadł tort
  • Bo zazwyczaj jesteś w łóżku z kimś innym? - zauważył Adrian a on od razu spuścił głowę
  • Ej, ej! Nie ma dąsania się w moje urodziny.
  • Właśnie! A prezenty musisz sobie sama znaleźć.
  • Ej nie chce tak. Bo skąd mam wiedzieć gdzie są?
  • Mój masz tutaj. - i podał mi Alvaro więc otworzyłam i zobaczyłam przepiękną bransoletkę i do tego bilety na koncert w moim ulubionym klubie z moim ulubionym zespołem.
  • Oj... - i poczułam łzy w oczach – To za dużo.
  • Daj spokój. Musisz się rozerwać po pracy? - zaśmiał się
  • Kocham cię braciszku! - i mocno go przytuliłam – Pójdziesz ze mną?
  • Myślałem, że już nie zapytasz. - zaśmiał się i napił kawki
  • A mój nie jest mega, ale znajdziesz w szafie? Swojej szafie? - zauważyła Adriana
  • Jak wy to?
  • Tak słodko spisz, że to akurat łatwe było. Chować w twoich szafkach.

Więc szybko poleciałam do swojego pokoju i zaczęłam szukać. Najpierw znalazłam prezent od Adriany bo to trudne nie było i nie mogłam przestać się napatrzeć na to wszystko. A później znalazłam zapakowany starannie prezent od Roberto w komodzie z spodniami, i został mi jeszcze Adrian – ale i jego prezent szybko znalazłam bo znalazł się na parapecie koło mojego jedynego kwiatka i byłam naprawdę w szoku, że nie znalazłam go od razu. Ale wróciłam do moich przyjaciół z prezentami i od razu podziękowałam mojej przyjaciółce za piękną sukienkę.
  • Ej to tylko moje zajęcia.
  • Uszyłaś jej to?! - zauważył Alvaro i sam nie mógł się napatrzeć
  • A ty myślisz, że na co podrywałyśmy chłopaków? Ciuchami z sieciówek? - zaśmiała się
  • Dziękuje kochana. Ale teraz inne! - i odpakowywałam prezent od Roberto i widziałam wisiorek – Jest śliczny. Dziękuje – i dałam mu buziaka w policzek
  • Ej, ej ja nie dostałem buziaka. - zaśmiał się Alvaro na co dostał od Roberto więc się zaśmialiśmy i wtedy otworzyłam od Roberto i widziałam pięknie ozdobioną książkę
  • To nie książka. W sumie pomagała mi siostra, ale to jest pamiętnik. Z naszymi zdjęciami oczywiście i w ogóle. Więc do ciebie należy ładnie to dokończyć tak, abyś pewnego dnia jak zwątpisz w to co robisz, w swoje szczęście i umiejętności otworzyła i zobaczyła, że masz przyjaciół, którzy nigdy w ciebie nie zwątpili. - powiedział a ja miałam już łzy w oczach
  • No to bilety na koncert zostały przebite. - zaśmiał się Roberto
  • Dziękuje – i go mocno przytuliłam – Dziękuje wszystkim... - i się rozejrzałam – To moje chyba najlepsze urodziny. - i czułam, że się zaraz rozpłacze – Spędzam je w gronie najbliższych mi osób i sprawiliście, że mogę przenosić góry.
  • W ładnej sukience i biżuterii i na dobrym koncercie, a później to opisać? - zaśmiała się Adriana
  • Dokładnie. - pokiwałam głową i się po prostu rozpłakałam – Dziękuje wam za wszystko.
  • Ej, ej. Nie płacz. - i przytulił mnie Adrian
  • Jestem po prostu szczęśliwa, że was znam. Że podeszłam do Adriany i jej przerwałam w biciu łopatką Alvaro. - na co się ta dwójka zaśmiała – W łapaniu motyli przez Roberto.
  • Ej... zawsze chciałem mieć zwierzątko.
  • I za to, że zawsze mi pomagasz.
  • A my dziękujemy za to, że do nas podeszłaś i sprawiałaś, że jakoś wysiedzieliśmy na historii? - zaśmiał się Alvaro i wziął Adrianę na kolana
  • Ej, ej nie zapędziłeś się? - od razu zauważyła
  • Zimno mi. A ty mnie na pewno ogrzejesz?
  • Przyłożyć ci łopatką? - zauważyła, ale i tak dostał w głowę od niej
  • Kocham was. Nawet jak się kłócicie jak małe dzieci. - zaśmiałam się – Ale i tak bardziej kocham Alvaro za przyniesienie mojego ulubionego ciasta, którego już prawie nie ma.
  • Ok bo robi się tu za dziewczęco. Więc ja zbieram swoje zgrabne cztery litery na trening.
  • Zgrabne? Chyba wielkie jak szafa. - prychnęła Adriana i usiadła na krześle
  • Spójrz na swój – wystawił jej język i szybko uciekł na co się wszyscy zaśmialiśmy
  • Nie mam dużego co? - i patrzyła
  • Oczywiście, że nie. On się tylko droczy.

Ale oczywiście nic nie może wiecznie trwać i musiałam iść do pracy. Dlatego z smutną minką szłam przed siebie. W tym momencie wolałabym bawić się z moimi przyjaciółmi. Ale jednak weszłam do kafejki i dlatego się przebrałam i poszłam obsługiwać klientów. Ale jaki przeżyłam szok kiedy przede mną wyrosła moja mama z prezentem urodzinowym. Tylko stałam tak i nie wiedziałam co mam zrobić, ale zostawiła go na ladzie i po prostu wyszła ze spuszczoną głową. Na szczęście mnie zwolnił szef do domu gdzie od razu po przyjściu rzuciłam się na łóżko płacząc. Odpakowałam prezent od mojej mamy i łzy leciały mi już ciurkiem. Usłyszałam pukanie i widziałam Adriana.
  • Ej co jest? - i od razu do mnie podszedł
  • Moja mama dzisiaj przyszła do pracy? I dała mi prezent. - szepnęłam
  • Oj kochana – i mnie przytulił
  • Pamiętała... - szepnęłam się w niego wtulając
  • Jasne. W końcu to twoja mama i chyba jej zależy jak dała ci prezent. Inaczej by cię olała.
  • Nie rozmawiałam z nią od momentu jak powiedziałam, że rzuciłam studia? Zawiodłam ich.
  • Nie zawiodłaś. - i wytarł mi łzy z policzków – Robisz coś co w połowie lubisz. Ale w końcu postanowiłaś o siebie zadbać, walczyć o to co lubisz. Postanowiłaś iść na studia, które sprawią ci przyjemność.
  • Dzięki Alvaro.
  • Nie, dzięki sobie. Wszyscy chcemy dla ciebie jak najlepiej. On jedynie pomógł ci zdecydować, podsunął pomysł a i tak zdecydowałaś to co podpowiadało ci serce. I jestem z ciebie dumny, że to zrobiłaś.
  • Dziękuje. - szepnęłam i się lekko uśmiechnęłam
  • A co to za prezent?
  • Pieniądze. - i wyciągnęłam kopertę z dużą zaliczką
  • Masz na czynsz co?
  • Tak.
  • Więc uśmiechnij się i zadzwoń do niej z podziękowaniem. Na pewno tęskni za swoją jedyną, słodką i ułożoną córeczką.
  • Ej! - i go uderzyłam
  • Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w naszej paczce mamy tylko dwie dziewczyny.
  • Dlaczego?
  • Bo się uzupełniacie. - zaśmiał się – I za to was kocham jak siostrzyczki.
  • Dziękuje...za wszystko.
  • Nie masz za co. Jestem tutaj zawsze jak mnie potrzebujesz. - zaśmiał się więc go mocno przytuliłam szczęśliwa, że spotkałam go na swojej drodze

środa, 23 maja 2012

8

Powiem wam, że to cud, że dzisiaj pojawia się nowy rozdział bo najnormalniej w świecie zapomniałam o tym aby go dodać, aż sobie w końcu przypomniałam. I lepiej później niż wcale!:D Więc w taki o to sposób dodaje rozdział teraz... a następny w niedzielę, ale po meczu Castilli o od razu mówię... emocji pewnie będzie we mnie sporo! Jak po ostatnim meczu gdzie tak mnie brzuch z nerwów bolał, że masakra. Na własnej maturze się tak ni denerwowałam i nie płakałam po zdobytych golach... ale cóż... ale jak to Mar powiedziała: nie płacz, będziemy płakać za tydzień. Hahaha 

***
Alvaro

Szykowałem się na wielkie wyjście z moją dziewczyną i nucąc cały czas pod nosem piosenkę dobierałem odpowiednią koszulę, aż mi się to udało. Akurat zapukała do drzwi więc szybko pobiegłem ją przywitać i wpuściłem ją do mieszkania i pobiegłem jeszcze po portfel i klucze i byłem gotowy. Poszliśmy na spacer, a później na romantyczną kolację. I dostałem jedynie wiadomość od Adriany czy czasem nie wpadnę do nich na piwko z pizzą. Grzecznie odmówiłem i powróciłem do swojej dziewczyny, która sama odłożyła swój telefon i oznajmiła mi, że idziemy na kolejną imprezę. Od razu się wkurzyłem i jej to powiedziałem. Że zrezygnowałem z imprezy w gronie własnych przyjaciół. Więc zamiast imprez to od razu w aucie wyskoczyłem na nią. Takiej kłótni nie miałem jeszcze nigdy, aż w końcu wyszła z trzaskiem z mojego auta i wiedziałem, że to koniec. I szczerze? Nie miałem nawet najmniejszej ochoty w tym momencie nad tym ubolewać bo poczułem się w końcu wolny. Pojechałem do siebie do mieszkania i po prostu relaksowałem się grając na PS. Jednak na drugi dzień poczułem skutki bo dopiero do mnie dotarło, że zostałem sam. Nie mam już dziewczyny do której bym mógł się przytulić. A na dodatek dzisiaj miałem wolne od treningów i nie tak to wszystko sobie zaplanowałem. Zły wyszykowałem się i poszedłem biegać, aż dobiegłem do swojego ulubionego miejsca w którym zawsze spotykałem się z przyjaciółmi. Usiadłem na murku i od razu wykręciłem numer do pierwszej osoby i czekałem aż ktoś przyjdzie. Dosyć długo musiałem czekać aż w końcu pojawiła się Adriana.
  • Co tak długo?
  • A bo ja wiem pod jakim ty mostem się obijasz?
  • Przecież zawsze tutaj się spotykamy. - zauważyłem
  • Alvaro? Ty się tu zawsze spotykasz z Mel bądź Adrianem. Nie ze mną.
  • Przepraszam. - i spuściłem głowę a ona usiadła obok
  • Co jest?
  • Zerwaliśmy ze sobą.
  • Oł.
  • Cieszysz się co?
  • Z jednej strony to tak bo nie pasowała do ciebie i nie polubiłam jej, ale z drugiej. Wiem, że jest ciężko się z kimś rozstać. Może ją kochasz nie wiem, ale wiem że trudno.
  • Powiedziała, że bardziej przejmuje się wami niż nią.
  • No to ostro. - westchnęła
  • Co mam zrobić?
  • Czy ty na pewno wykręciłeś odpowiedni numer? - zaśmiała się
  • Adri... choć raz bądź poważna w stosunku do mnie.
  • Przepraszam... ale kochasz ją?
  • Sam nie wiem... jeszcze wczoraj bym ci powiedział, że tak. Ale... kiedy odeszła... to poczułem ulgę. Poczułem się wolny.
  • No to jej nie kochasz. To tylko zauroczenie.
  • Ale dzisiaj mam wyrzuty sumienia i jeszcze chwila a do niej zadzwonię i przeproszę za wszystko.
  • Rozumiem. - i spuściła głowę
  • Co ja mam zrobić? - jęknąłem
  • Zdecydowanie zadzwoniłeś do nie tej osoby co trzeba. Ale... ze wszystkich chłopaków jakich miałam... nie kochałam żadnego i czułam to samo co ty. Jedną wielką ulgę, później wyrzuty sumienia, że to we mnie jest coś nie tak, ale po dłuższym zastanowieniu byłam wolna i to się dla mnie liczyło. Bo wtedy czułam się najlepiej i dalej się tak najlepiej czuje. Musisz teraz sam się zastanowić czy warto wrócić do kogoś, kto cię ograniczał. Ja ci nie pomogę to ty musisz zrobić sobie taki rachunek w myślach i sercu.
  • Nie lubię być sam...
  • Alvaro? Nie będziesz sam. Zawsze po jednym związku wchodziłeś w drugi. Taki już jesteś i się nie zmienisz. - zauważyła z uśmiechem
  • Dzięki.
  • Pomogłam? - a ja pokiwałem głową – No to muszę to zapisać w kalendarzu. - zaśmiała się i mnie przytuliła – Nie smutaj się bo nie jedna na tym świecie chodzi do zaliczenia.
  • Adri!- oburzyłem się – Nie o to mi chodzi.
  • Wiem, wiem. - zaśmiała się – Ale naprawdę nie mieliście lepszej miejscówki? - i się rozejrzała
  • Tu czujemy się wolni?
  • Wolność... - westchnęła
  • Ej co jest?
  • Rozmawiałam z nią... - a ja na początku nie wiedziałem kompletnie o kim ona mówi – No z kochanką mojego ojca.
  • Aaa... wiedziałem, że to zrobisz.
  • Musiałam... ale to mi dało jeszcze bardziej na psychikę.
  • Opowiedz... - i złapałem ją za dłoń
  • Nie ma co... śledziłam ją po tym jak rozstała się z moim ojcem. Dorwałam ją, wygarnęłam grzecznie co nieco. Ona mi oddała i teraz ojciec od dwóch dni do mnie wydzwania jak najęty a ja nie odbieram. I staram się jak mogę go unikać.
  • Myślisz, że mu powiedziała?
  • Pewnie tak. Trochę ją poszarpałam za włosy.
  • Powiedziałaś grzecznie?
  • Grzecznie rozmawiałam, ale nie będę stać jak ktoś za obelgi mnie policzkuje co? I w sumie ona mnie wykopała za drzwi.
  • Oj Adri... wiedziałem, że to źle się skończy. A jak ona pójdzie z tym na policję?
  • No to najwyżej. Ale od teraz kończę z tym wszystkim... nie będę się w nic wtrącać i odcinam się od rodziny. Dobrze, że mam chociaż stypendium to mam za co żyć. I w sumie jest babcia to mam do kogo iść. Ona jedna jest normalna. - westchnęła
  • Przykro mi.
  • Daj spokój... obydwoje mamy teraz zrytą psychikę. Ja przez rodziców, ty przez dziewczynę i właśnie wymyśliłeś już co zrobisz?
  • Poczekam kilka dni... może to ona zatęskni za mną?
  • Mnie się nie pytaj. Nie siedzę w głowie modelce.
  • Modelką mogłabyś być. - i ją zjechałem wzrokiem
  • W twoich snach. Nie po drodze mi z pełnymi udami i pyzowatą buzią. - wystawiła mi język
  • Ale chłopakom się to podoba. A właśnie jak randka?
  • Mogła być.
  • Czyli?
  • Czyli więcej nie będzie. - zaśmiała się
  • Myślałem, że cię ktoś dopieści i się przestaniesz na mnie dąsać za każdym razem. - westchnąłem
  • Ej! Od tego jakby co mam Roberto. - wystawiła mi język a ja na nią spojrzałem z oczami jak pięciozłotówki a ona zaczęła się panicznie śmiać
  • C-czy t-ty?! - i dalej się śmiała
  • SYPIASZ Z ROBERTO?!
  • N-no n-nie mogę. - i aż się położyła ze śmiechu – Jaka mina! No jasne, że nie. - i wycierała oczy – Ale jak chce się przytulić to on zawsze jest na miejscu. Sam zresztą zauważył, że mam tego jedynego w was trzech.
  • W nas trzech? A ja co dorzucam do tego jedynego?
  • Droczenie się, denerwowanie i kłócenie?
  • A wiesz, że po tym można się dobrze bawić na pogodzenie? - i poruszałem charakterystycznie brwiami
  • Nie ciesz się to chyba działka Roberto. - wystawiła mi język
  • A Adrian?
  • Przy nim mogę wszystko. - zauważyła po dłuższym zastanowieniu
  • Musimy ci znaleźć kogoś kto będzie miał te wszystkie cechy od razu w jednym pakiecie.
  • Nie martw się. Jak takiego znajdę to na pewno ci go przedstawię. - i wtedy zadzwonił telefon Adri
  • Odbierz.
  • Heh to ojciec. - i przyłożyła słuchawkę do ucha – Tak?
  • No nareszcie! Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?! Na rozum zamieniłaś się z jakąś małpą czy co?!
  • Cześć tato miło cię słyszeć. - mruknęła
  • Miło?! Ty idiotko! Po co ty się wtrącasz nie w swoje sprawy?! Jesteś taka sama jak matka! Tak samo głupia! I pewnie tak samo jak ojciec!
  • Ale miło słyszeć, że uważasz siebie za głupka bo nim jesteś.
  • Taaa.. - zaśmiał się – Czyżby mamusia dalej nie powiedziała kto jest twoim prawdziwym ojcem?
  • C-co? - i aż zbladła a ja od razu chciałem wyrwać jej telefon
  • Nie jesteś moją córką i nigdy nią nie byłaś. Twoja matka puściła się kiedy była ze mną, ale co się dziwić.
  • A-a-ale...
  • Nie ma żadnego ale. Więc nie martw się, nie dostaniesz i tak nic ode mnie. Więc możesz się odczepić ode mnie i mojej narzeczonej. Lepiej proś o wszystko swoją mamusię i prawdziwego tatusia z którym jest w Madrycie. - i się wyłączył
  • Adri... - szepnąłem a ona siedziała jak skamieniała – Dobrze się czujesz? - a ona jedynie się wychyliła w dół i od razu ją złapałem w pasie i odciągnąłem od tej przepaści – Chodź... Lepiej pójdziemy do bezpieczniejszego miejsca.
  • Zostaw mnie!
  • O nie! Posłuchaj mnie! - i ją złapałem za ramiona – Wiem, że to co słyszałaś przez telefon nie jest miłe. Ale nie możesz się teraz załamać! Zadzwoń do mamy i się wszystkiego dowiedz. Może to nie prawda?
  • Dlatego on mnie nienawidzi. - szepnęła i miała łzy w oczach więc ją mocno przytuliłem
  • Dlatego jesteś od niego sto razy lepsza. - szepnąłem – Ale zadzwoń do mamy... niech ci wszystko wyjaśni tak jest najlepiej. - i głaskałem ją po głowie – Chodź... odwiozę cię do domu. - na co pokiwała głową – Wszystko się ułoży.
  • Moje życie jest popierdolone.
  • Ale się wszystko ładnie odkręci... zaufaj mi. - i ją prowadziłem w stronę wyjścia a ona jedynie mnie zatrzymała
  • Proszę cię...nie mów nikomu... nawet Adrianowi. - szepnęła patrząc mi w oczy
  • Obiecuje. Ale nie rób nic głupiego dobrze? - a ona pokiwała głową – Wszystko będzie dobrze. - i ją przytuliłem dając buziaka w skroń – Chodź, wracamy. Powinnaś odpocząć

Żałowałem, że nie mam auta abym mógł ją odwieźć spokojnie do mieszkania. Ale jednak odprowadziłem i czekałem, aż położy się do łóżka. Bałem się ją zostawić w tym momencie samą, ale z drugiej strony obiecałem nic nikomu nie mówić. Dlatego usiadłem przy barku z butelką wody i zastanawiałem się jak mogę jej pomóc. Ale z drugiej strony... byłem pod wrażeniem, że ona ma w sobie aż tyle siły. W tym momencie poznałem ją z zupełnie innej strony i musiałem przyznać, że to było bardzo miłe.  

niedziela, 20 maja 2012

7

Hola:) 

Jak się obudzilam to niestety wiadomość, że Polska przegrala nie była miła a do tego nie miałam neta heh ale teraz jest dobrze. I oby tak do 20 bo meczyk... Trzymajcie kciuki za Castille i za mnie, abym nie rozwaliła czegoś do tego czasu jaja... a teraz zostawiam was z rozdziałem.

***

Roberto

Siedziałem na kolejnych zajęciach i starałem się jak najwięcej zapisać z wykładu. Byłem wdzięczny Mel za to, że mi pomaga bo już jedną pracę napisała. Dlatego teraz musiałem robić jej notatki na drugą pracę. Ale wydzwaniający telefon nie bardzo mi w tym pomagał. Spojrzałem na wyświetlacz i widziałem Liza. Więc jedynie wyłączyłem go i powróciłem do pisania. Kiedy wykład się zakończył to wyszedłem jako pierwszy z sali i widziałem Lizę, która się pożegnała ze swoją przyjaciółką i widziałem, że chce abym poszedł za nią. Tylko westchnąłem i wyszedłem z uniwerku gdzie przeszedłem się kawałek i już siedziałem w jej aucie.
  • Ej misiek czemu nie odbierałeś?
  • Byłem zajęty.
  • Czym? A raczej kim? Tą brunetką co za tobą łazi jak rzep za psim ogonem?
  • Jesteś zazdrosna?
  • No daj spokój. Mówię tylko, że szkoda cię dla takiej. A teraz co do mnie?
  • Nie mogę. - westchnąłem
  • Słucham?
  • Mam jeszcze jeden wykład. Już wystarczająco zawaliłem naukę.
  • Jej nie musisz chodzić na wykłady. - i pogłaskała mnie po głowie
  • Muszę.
  • Wybieraj... albo numerek ze mną, albo nauka. Nie ma odwrotu jak wybierzesz to drugie.
  • No ok... możemy jechać do ciebie. - westchnąłem

Melanie

Dzięki Roberto miałam załatwioną pracę, ale wcale w niej łatwo nie było. Nigdy nie pracowałam, nawet nic w domu nie robiłam. A tutaj od razu rzucili mnie na głęboką wodę. Wróciłam zmęczona i zła do domu bo dzisiaj potłukłam trzy talerze plus do tego dwie szklanki i wiedziałam, że jak tak dalej pójdzie to mnie zwolnią jak najszybciej a wtedy nie wiem co ze sobą zrobię. W końcu nie mogę iść do rodziców. Rzuciłam swoje rzeczy na blat w kuchni i spojrzałam smutno na swoją przyjaciółkę, która jadła jakieś ciastka.
  • No co? - rzuciła
  • Miałaś rację. - i się rozpłakałam – I wiem, że kazałaś mi do ciebie nie przychodzić ale nie mogę bez ciebie sobie poradzić.
  • Oj Mel – i mnie przytuliła – Ile potłukłaś talerzy?
  • Dużo i mnie zwolnią. - wypłakałam
  • Nikt cię nie zwolni. - westchnęła – Myślisz, że Roberto bądź ja nie potłukliśmy? Musisz poćwiczyć.
  • Czemu ty mi nie chcesz pomóc? - wydukałam – Jesteś dla mnie nie miła kiedy ja cię potrzebuje!
  • Po pierwsze nie krzycz na mnie, a po drugie nie użalaj się nad sobą bo wtedy na pewno cię zwolnią. Kiedy przychodzi pierwsza porażka, trzeba dać z siebie wszystko aby ją naprawić.
  • Nie umiem.
  • Matko Mel nie osłabiaj mnie. Bierz ten zgrabny zadek i łap za naczynia.
  • Nie mamy naczyń. - zauważyłam i się lekko uśmiechnęłam
  • No to łap za klucze Alvaro on ma. - przewróciła oczami
  • A nie pogniewa się?
  • Powiedział, że jak coś to cię przygarnie więc wątpię.

Pojechałyśmy autobusem do jego mieszkania i o dziwo naszego przyjaciela nie było. Ale weszłyśmy do jego mieszkania dzięki zapasowym kluczom, które posiadałam akurat ja. Od razu Adriana poszła jak do siebie do kuchni i wyszukała dobrych naczyń. Napełniła je jakimś jedzeniem z lodówki i pokazała mi jak mam iść. Więc sama ochoczo wzięłam od niej talerze i na początek dwa , ale to akurat było łatwe zadanie aby donieść tylko dwa talerze do klientów. Tyle tylko, że jak wzięła do ręki cztery talerze to jej to wychodziło a ja od razu potłukłam dwa i jakaś dziwna maź wylądowała na kafelkach w kuchni Alvaro. Na co Adriana wpadła w taki śmiech, że myślałam, że zaraz się posika. I wtedy do mieszkania wszedł zdziwiony Alvaro, który o mało co nie wlazł w szkło.
  • Ej a co tu się dzieje? - i przywitał się ze mną buziakiem
  • Ćwiczymy bo jestem beznadziejna. - i zaczęłam sprzątać po sobie
  • O co chodzi? I co to za maź na mojej podłodze?
  • To chyba twój obiad. - zaśmiała się Adri – I powiedziałeś, że ją przygarniesz więc szykuj lepiej już pokój.
  • Mówiłam. Jestem beznadziejna – i usiadłam od razu zaczynając płakać
  • Ej Mel nie mów tak. - i od razu obok mnie znalazł się Alvaro – Pamiętasz jak ja się żaliłem po moim debiucie? Sama dobrze wiesz jaki wtedy byłem. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. A ta tutaj śmieszka sama bierze swój zadek i ci pokazuje co i jak. Możesz potłuc wszystkie talerze nie pogniewam się. - uśmiechnął się co lekko odwzajemniłam
  • Dziękuje. - i dałam mu buziaka w policzek
  • Ale byłem u was, ale nikogo nie zastałem. - i wyciągnął sobie z lodówki wodę
  • Proste my tutaj, Adrian ma dzisiaj zajęcia do późna a Roberto też na zajęciach.
  • A wy się obijacie?
  • Mel się uczy jak widać a ja mam dzisiaj wolne. - na co się do niej uśmiechnął Alvaro i coś szepnął i nie wiedziałam o co im chodzi, ale moja przyjaciółka jedynie pokiwała przecząco głową – A ty co? Bez Mili?
  • A nie. Spotykam się dzisiaj z nią. Ale wieczorem bo na razie pracuje.
  • Ja też idę dzisiaj na randkę. - zauważyła Adriana na co nasz przyjaciel wypluł picie przed siebie
  • I czemu ty nic nie mówisz?! - wydarłam się – Musisz się wyszykować!
  • Nie muszę. Bo jestem wyszykowana nie widać? - i pokazała na swoje krótkie szorty i koronkową bluzkę na ramiączkach
  • No ładnie. A gdzie idziecie?
  • Jeszcze nie wiem, ale na pewno z dala od was wszystkich. Więc Mel niach niach ćwiczymy.

Roberto

Wróciłem do domu i o dziwo nikogo nie było w środku. Więc naszykowałem sobie kanapki i poszedłem do swojego pokoju gdzie rozwaliłem się na łóżku. Znowu zawaliłem i to wiedziałem, ale co mogę poradzić? Westchnąłem jedynie i wziąłem do ręki swoją gitarę. Miałem choć odrobinę czasu na to, aby sobie zagrać ulubiony kawałek. Ale tak się wyłączyłem, że nic do mnie nie docierało. Nawet wołania Adriany, która jak nigdy nic usiadła sobie na moich kolanach z uśmiechem i zabrała mi gitarę z ręki.
  • No, no. Nie codziennie mam takie laski na swoich kolanach. - zaśmiałem się i ją objąłem w pasie
  • A kochasz mnie chociaż? - i zrobiła słodką minkę więc wiedziałem, że coś ode mnie chce
  • Hmm jak dasz buziaka i batonika to się zastanowię. - więc zaraz dostałem soczystego buziaka w policzek i przed oczami miałem swój ulubiony baton – No, no przygotowana.
  • Bo wiesz... - i bawiła się moją koszulką – Potrzebuje cię.
  • Co się dzieje?
  • Muszę na jeden przedmiot zrobić bloga... a ja się na tym nie znam. I byś mógł mi pomóc? Wiesz.. nagrałbyś jakiś kawałek fajny i wrzucił to? I w ogóle?
  • No jasne. A co to ma być za blog?
  • Mam opisywać swój dzień i pokazywać swoje stylizacje. Wiesz... muszę zainteresować czytelników i wykładowce. Straszny z niego zgred. - westchnęła i się położyła obok mnie na łóżku
  • Ale ty, moja zdolna gwiazdeczka sobie poradzi. - i zrobiłem jej pstryczka w nosek przygarniając do siebie
  • Dzięki tobie. - uśmiechnęła się – A jak tam twoje studia? Mel już ci napisała drugą pracę?
  • No właśnie jeszcze nie.
  • To lepiej się pospiesz bo ona długo nie popracuje. Chociaż... po stłuczeniu dzisiaj u Alvaro ostatniego talerza była dobrej myśli.
  • Pomogłaś jej w nauce?
  • Tak. Nie życzę jej źle jak myślicie.
  • Wiem, wiem. Chcesz jej pomóc w taki sposób a nie inny. Znam cię i wiem, że ci na niej zależy.
  • Ona jedyna mi pomaga zapomnieć, że mam facetów za przyjaciół. I pomaga w kryzysowych momentach.
  • Wolę nie wiedzieć co to kryzysowy moment. I słyszałem o randce. - wyszczerzyłem się
  • Mel? - westchnęła
  • A nie. Alvaro mi napisał. Więc ja się pytam, co to za koleś?
  • Ze studiów. Poszłam z nim jedynie na kawę w ramach podziękowań i to wszystko. Powiedziałam, że idę na randkę aby się ode mnie odczepili, że wiecznie sama jestem.
  • Ale ty lubisz być sama. - zauważyłem
  • Dokładnie. Zresztą jak chce się poprzytulać to mam ciebie, popłakać to mam Adriana. - zaśmiała się
  • A pokłócić Alvaro. - zauważyłem – Jesteś rozlazłą kluchą wiesz? U każdego znalazłaś sobie coś co powinien mieć ten jedyny.
  • Gadasz jak zakochana nastolatka. Po co mi ten jedyny?
  • Nie tęsknisz czasem za tym, aby zamknąć się w pokoju z tym jednym. Leżeć w ciszy i po prostu delektować się tym, że obok jest ktoś kto cię kocha?
  • Tęsknie... ale jak widać żaden mnie nie chce. Jestem dla wszystkich chłopczycą.
  • Otwórz oczy a zobaczysz, że tak nie jest. - szepnąłem i ja przytuliłem do siebie   

środa, 16 maja 2012

6

Więc mamy nowy rozdział. Po poprzednim każdy chce aby Alvaro był z Adrianą ahaha ale przecież oni są przyjaciółmi:D Na dodatek wpadłam na pomysł na kolejne opowiadanie i nie daje mi ono spokoju i dlatego potrzebuje kogoś kto będzie mnie pilnował, abym skończyła to!:) A teraz zostawiam was z tym rozdziałem i do niedzieli, ale przed meczem Castilli bo później zejdę z nerwów :D 

***
Adriana

Starałam się na jakiś czas wyłączyć, wyciszyć. Dlatego skupiłam się na nauce, ale i tak mi to marnie szło bo moje myśli w kółko chodziły wokół rozwodu. Nigdy nie miałam z rodzicami bliskiego kontaktu, ale byli to w końcu moi rodzice. Z tego wszystkiego nie zauważyłam, że siedzę wpatrując się w jakiegoś chłopaka natarczywie, aż sam się do mnie uśmiechnął więc lekko speszona spuściłam głowę. Jeszcze tego mi brakowało, aby zrobić z siebie jakąś idiotkę. Dlatego stwierdziłam, że i tak nie ma sensu przesiadywać aż tyle w tej bibliotece i zaczęłam się pakować. Spojrzałam na zegarek i z tego co widziałam to powinnam wrócić do domu akurat jak ktoś by już był z czego się cieszyłam bo zapomniałam zabrać kluczy z drugiej torebki. A jakoś mi się nie chciało czekać pod drzwiami. Ruszyłam w stronę drzwi kiedy poczułam lekkie szarpnięcie więc od razu się odwróciłam i zobaczyłam tego chłopaka w którego się wpatrywałam.
  • Zapomniałaś czegoś.
  • Ja? - a on z uśmiechem podał mi zeszyt – Dzięki. - i sama go odwzajemniłam
  • Daniel. - i wyciągnął w moim kierunku dłoń
  • Adriana. - i ją uścisnęłam
  • Miło mi poznać. I mam nadzieję, że zeszyt jest ważny? - a ja na niego spojrzałam
  • W sumie to tak. Więc dziękuje jeszcze raz.
  • Aj tam. Jedna kawa i po sprawie.
  • Dobrze, ale nie mam obecnie czasu.
  • To może podasz numer i się umówimy?
  • Jak znajdę czas to wiem gdzie cię znaleźć. - uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie

Teraz naprawdę brakowało mi tylko jakiegoś napalonego chłopaczka, który chciał mnie wyciągnąć na kawę. Westchnęłam jedynie i wsiadłam do autobusu. Jak zawsze miałam w zwyczaju złapałam się za poręcz i stałam wpatrując się w widok za oknem. Nigdy nie przepadałam za siedzeniem w autobusach i zresztą wolałam nie zajmować starszym osobom. Wysiadłam na swoim przystanku i powolnym krokiem szłam w stronę mieszkania. Myślałam nad tym co mam zrobić i weszłam do mieszkania gdzie o dziwo była cała czwórka jak nigdy i zabierali się gdzieś. Bo Mel właśnie zakładała torebkę. Spojrzałam na nich zdziwiona tak samo jak oni na mnie. Ale ściągnęłam buty kiedy usłyszałam.
  • Nie ściągaj! - odezwał się Roberto – Wychodzimy
  • Ja nigdzie nie idę. - rzuciłam
  • No jak to? Jak już wróciłaś to możesz z nami iść, co będziesz tak sama siedzieć? - zapytała Mel
  • Odpocznę od was. - i poszłam do siebie do pokoju

Rzuciłam swoje rzeczy na krzesło i szczerze to zrobiło mi się smutno, że nie dali mi znać wcześniej. W końcu wystarczyło napisać mi esa a nie tak teraz wylatują bo wróciłam wcześniej do domu. Ściągnęłam z siebie sukienkę kiedy usłyszałam.
  • Adri... - no tak wysłali Alvaro
  • Czy ty debilu wiesz co to drzwi i pukanie?! - wydarłam się i od razu założyłam na siebie szlafrok
  • P-przepraszam.
  • Czego?
  • Ale już mogę otworzyć oczy?
  • Lepiej by było jakbyś wyszedł. Ale o co chodzi?
  • Czemu nie chcesz iść z nami? - i w końcu otworzył swoje oczy do których zawsze wzdychały dziewczyny w szkole
  • Bo mam coś innego w planach.
  • Ciekawe co?
  • Nauka? Porządki? A może mam randkę?
  • Ty?
  • A co jest w tym takiego dziwnego?!
  • No nic, tylko to coś nowego. Ale ok jak nie chcesz iść z nami do wesołego miasteczka to nie.
  • Miłej zabawy. - rzuciłam i się odwróciłam tyłem

Zostałam sama w mieszkaniu więc przebrałam się w spodenki i koszulkę i po prostu słuchając najspokojniejszej muzyki jaką miałam na swoim ipodzie zajęłam się sprzątaniem własnego pokoju. Dosyć szybko mi to zleciało i skomponowałam sobie strój na jutrzejszy dzień i z nudów usiadłam na łóżku z laptopem na kolanach. Zalogowałam się na wszystkie portale społecznościowe i oglądałam zdjęcia swoich przyjaciół, którzy wrzucali jak najęci. Tylko westchnęłam i odpisywałam na zaległe komentarze od znajomych i się wylogowałam. Nigdy nie byłam zwolenniczką takich portali, ale za namową innych znajomych założyłam. Sprawdziłam jeszcze e-mail, gdzie w większości to były jakieś głupie reklamy i tak o to zostało mi jedynie patrzenie się w monitor. Dlatego też włączyłam jakiś stary film i spokojnie sobie oglądałam, aż poczułam znużenie i przymknęłam oczy.

Adrian

Wróciliśmy z wesołego miasteczka z reklamówką przysmaków i dlatego się rozkładali na kanapie a ja korzystając z okazji poszedłem do Adriany sprawdzić co u niej. Ale kiedy zobaczyłem jak smacznie spała z laptopem w nogach to jedynie posprzątałem i przykryłem ją kocem, aby nie zmarzła. Na szczęście się nie przebudziła więc tylko się uśmiechnąłem i cicho wyszedłem z jej pokoju. Poszedłem do salonu gdzie od razu do ręki dostałem piwo i usłyszałem Mel.
  • A ta co robi?
  • Śpi. Więc lepiej cicho bo naskoczy na nas jak na Alvaro. - zaśmiałem się
  • No co? Nie moja wina, że akurat się przebierała.
  • I nie nasza wina, że naprawdę nie wiesz co to drzwi i pukanie. - zaśmiał się Roberto i musiałem mu przyznać rację.
  • Oj tam. - machnął ręką i zajął się jedzeniem swoich ukochanych żelków, ale jednak Melanie poszła do siebie spać więc zostaliśmy tylko we trójkę – Ej ale mogę się u was zatrzymać na noc?
  • Jasne, ale nie idź do Adriany. - rzuciłem
  • Wolę nie zostać zabity na kacu. - zaśmiał się – Zresztą zazdroszczę wam, że macie tu tak wesoło. Nie chce ktoś się do mnie wprowadzić?
  • Alvaro, Alvaro. Czemu ty masz taką słabą głowę? - zaśmiał się Roberto – Nie ma nic ciekawego w mieszkaniu z dziewczynami. Pierwsze zajmują łazienkę i zawsze mam zimną wodę. Walają się jakieś podpaski, tampony, waciki i inne higieniczne przybory.
  • Ale chodzą tutaj prawie gołe! Nie korciło was nigdy podglądnąć jak na basenie?
  • W sumie zawsze chciałem zobaczyć Mel. - rzucił Roberto po dłuższym zastanowieniu
  • Ja też! - odezwał się Alvaro – A ty?
  • Co ja?
  • No kogo byś chciał widzieć?
  • Hmm... chyba Adrianę.
  • Przecież tam nie ma nic do patrzenia.
  • Jak dla was. Według mnie jest bardzo ładną dziewczyną.


Adriana

Kiedy się przebudziłam to o dziwo byłam przykryta kocem więc tylko zaspana się przeciągnęłam i wstałam ze swojego łóżka. W salonie widziałam jeden syf i śpiącego Alvaro, więc byłam zadowolona że spał na swoim miejscu a nie w moim łóżku. Ale wzięłam szybki prysznic i wyszykowałam się. Dzisiaj w planach miałam jedną rzecz i dlatego ubrana wyszłam z domu tak, aby mnie nikt nie słyszał. Poszłam spacerkiem do swojej ulubionej kafejki i usiadłam w kącie tak aby mnie nikt nie widział. I nie myliłam się zaraz zobaczyłam tą dziewczynę, która się umawiała z moim ojcem. Już miałam do niej iść kiedy do pomieszczenia wszedł mój ojciec i od razu do niej poszedł. Na szczęście oni mnie nie widzieli ze swojego miejsca, ale ja natomiast widziałam ich idealnie. Przypatrywałam się jej i nie mogłam zrozumieć jak taka młoda osoba może spotykać się z kimś tak starszym od siebie. Tyle tylko, że jak się tak wpatrywałam to usłyszałam.
  • Ładna czapka. - więc szybko podniosłam głowę i widziałam Adriana
  • Nie strasz.
  • No wiesz, ja lubię jak nosisz moje czapki. - i usiadł – Ale myślałem, że masz zajęcia.
  • Nie mam. - i znowu zerknęłam w bok
  • To jego kochanka?
  • C-co?
  • Alvaro mi powiedział, ale nie miej mu za złe. Martwi się o ciebie i prosił mnie, abym miał na ciebie oko.
  • Kto jeszcze wie? - westchnęłam
  • Ty, ja i on. I nie martw się nikomu nic nie powiem.
  • Dzięki.
  • Ale co zamierzasz? Podejść do nich czy co?
  • Nie... chce porozmawiać tylko z nią.
  • Adriana... po co? - i na mnie uważnie spojrzał – Nie lepiej się odseparować od tego wszystkiego?
  • To mój ojciec. Ty byś nie chciał wiedzieć dlaczego twój pieprzy młodszą od ciebie dziewczynę?
  • Jak dla mnie powinnaś się nie wtrącać. To sprawa między twoją mamą a ojcem.
  • No tak. Tyle tylko, że moja mama wyjechała do Madrytu więc chcąc czy nie chcąc zostałam tutaj sama. - mruknęłam
  • Nie wiedziałem. Ale nie zostałaś sama... masz nas, przyjaciół.
  • No tak... przyjaciół, którzy o mnie zapominają. Fajnie się wczoraj bawiliście z tego co widziałam.
  • Chcieliśmy, abyś z nami poszła.
  • Jak mnie w szoku przywitaliście? Wiesz dziękuje, ale nie chce łaski. Bawiliście się wczoraj dobrze – to ok. Ale mnie lepiej zostawcie samej sobie, ja sobie poradzę z wszystkim.
  • Chodź... - i zapłacił za moją kawę
  • Gdzie?
  • Na spacer. Nie będziesz tutaj siedzieć i na nich czatować.
  • Nie twój interes.
  • Chodź... - i wyciągnął w moim kierunku dłoń – Obiecuje, że po tym nie będę się już wtrącał.
  • Obiecujesz? - a on pokiwał głową więc wyszłam z nim z knajpki i ruszyliśmy w stronę domu
  • A może pójdziemy na karuzelę? - i objął mnie ramieniem
  • Nie mam ochoty. To zresztą dla dzieci.
  • Od kiedy? Mam ci przypomnieć jak rok temu spadłaś z konika? - i się wyszczerzył szeroko
  • Bo Alvaro się do mnie doczepił. Upatrzył sobie tego samego i wywróżył, że spadnę.
  • Bo wy jesteście jak takie małe bliźniaki. Jak jedno coś chce to drugie musi mieć to samo.
  • Nie prawda.
  • A mam przypomnieć jak go zrzuciłaś ze skutera bo chcieliście ten sam? Albo na wycieczce szkolnej miałaś kotleta za koszulka bo chcieliście ten sam, a był jeden.
  • On dziwak jest. Do tej pory nie wiem po co wrzucił mi za koszulkę tego kotleta.
  • No w sumie chyba po to, aby go wyciągnąć. Ale dostał wtedy ładnego liścia. - na co się uśmiechnęłam bo dobrze pamiętam jak go spoliczkowałam – O i jaki ładny uśmiech zagościł na twojej twarzy.
  • Chciałabym wrócić do tamtych czasów.
  • A ja nie. Dobrze mi jak mieszkam z wami.
  • No tak więcej nas nie ma w domu niż jesteśmy.
  • A nie prawda. Ale... zapomniałem, że kawy nie ma! - i się uderzył w czoło – Specjalnie wysłali mnie bo skacowani są nieźle.
  • To co wyście wczoraj pili?
  • No... dużo czegoś. Nie wiem nawet co bo to Roberto nalewał. Ale pilnowałem, aby Alvaro nie poszedł spać do ciebie.
  • Dziękuje i za to, że przykryłeś mnie kocem jak na braciszka przystało. - i dałam mu buziaka w policzek
  • Nie ma za co. - uśmiechnął się – Zawsze do usług, śliczna panienko.
  • A teraz lepiej wracajmy bo jeszcze nas zabiją za to, że kawy nie ma.
  • Możliwe, ale po torturować ich trochę można co?

Na co z szerokimi uśmiechami ruszyliśmy w stronę naszego mieszkania i zahaczyliśmy po drodze o sklep, aby kupić im wszystko to co potrzebowali na leczenie kaca.  

niedziela, 13 maja 2012

5

Dzisiaj postaram się krótko... Castilla wygrała 5-0 i to jeszcze Lucas szalał jakby coś sie napił, albo może taki dobry dla fanów był. Na dodatek załatwiłam sobie zdjęcie jego jajaja i moja mama mnie wczoraj rozwaliła jak rozmawiała z moim wujkiem "Ania nie lubi Messi i Barcy, Ania lubi Lucas'a a on gra w Realu Madryt". I jak tu jej nie kochać? Ale teraz zostawiam was z piątym rozdziałem i postanowiłam, ze będę dodawać co środę i co niedzielę. A w dodatku wpadłam na kolejny pomysł na opowiadanie więc się samej siebie boję. 
:)

***
Adrian

Ostatnio na noc nie przyszła Adriana i nie wiedziałem czy Alvaro z nią pogadał czy tez nie bo ten sam się nie odzywał. Kompletnie nie wiedziałem jak mam pomóc Adrianie bo to, że coś jej jest to wiedziałem doskonale. Ale byłem na boisku gdzie ćwiczyłem rzuty wolne kiedy obok pojawił się właśnie mój przyjaciel więc sam rzuciłem mu piłkę i wrzucił ją w stronę kosza, ale jak zawsze nie trafił. Przyjrzałem się mu i od razu rzucił.
  • Mam dwa problemy.
  • Jakie?
  • Adriana i Mili.
  • No, no. Dwa problemy, dwie kobiety. - zaśmiałem się – Jesteś rozchwytywany.
  • Ej! - i rzucił mi piłkę – Przyszedłem po radę a nie docinki.
  • No ok już jestem sobą. Więc od której zaczynasz?
  • Od Mili. Kompletnie nie wiem co mam z nią robić. - westchnął – Jest miła, kochana i dobra w te klocki ale kompletnie nie wiem jak mam ją przekonać do was. Czasem nawet się zastanawiam czy nie jest ze mną dla sławy.
  • Kochasz ją?
  • No tak.
  • To weź ją zamknij w domu, posadź na kanapie i jej wszystko powiedzieć co ci leży na sercu. Jeśli kocha to zrozumie co jest dla ciebie ważne. A jak nie no to cóż... odpowiedź przyjdzie sama.
  • Nie chce z nią zrywać.
  • Nie mówię od razu, aby zrywać ale wtedy nie będzie chciała z nami spędzać czas. Zresztą i tak dziewczyny za nią nie przepadają i czasem się po prostu zastanawiam czy one czasem nie są zazdrosne o to, że nie będą same, we dwie. - zaśmiałem się i mu podałem piłkę
  • Sam nie wiem... nie wydaje mi się bo jedna i druga są chyba po prostu zazdrosne, że nie są modelkami albo może, że są same.
  • Możliwe, ale o co chodzi z Adrianą? Rozmawiałeś z nią?
  • Tak... porwałem ją z uczelni i porozmawiałem. A raczej mi płakała w ramię.
  • Adriana? Tobie?
  • Nawet mnie tuliła. - zaśmiał się – A raczej ja ją. I wiesz co... podobało mi się.
  • Alvaro? Masz dziewczynę więc zostaw w świętym spokoju naszą przyjaciółkę.
  • No daj spokój. Za kogo ty mnie masz. Po prostu to było miłe a nie jej wieczne docinki. I powiem ci, że musimy jej pomóc. Wiesz jej rodzice się rozwodzą i dlatego jest taka a nie inna. Obwiniała się, że to jej wina, ale niestety to nie jej wina a jej ojca, który ma kochankę. Widzieliśmy ich i dlatego proszę cię, abyś ją pilnował. Bo ja wiem, że ona może coś głupiego odwinąć.
  • Że co ma?!
  • No kochankę... młodszą. Więc wyobraź sobie jak to przyjęła Adriana.
  • To dlatego się do ciebie tuliła.
  • No tak. Nie było z nią za dobrze, ale co się dziwić. Cały świat jej się zawalił. Ale ona nic nikomu nie powie, dlatego ja mówię to tobie bo wiem, że dochowasz tajemnicy.
  • Jasne i będę miał na nią oko. Zresztą widziałeś się ostatnio z Roberto?
  • Nie, a dlaczego?
  • Wydaje się trochę tajemniczy. Znika i nie mówi gdzie. Więc myślałem, że coś o tym wiesz.
  • Może ma dziewczynę? W sumie od tej idiotki co go straszyła sądem nikogo nie miał.
  • Dziwisz się mu? - zaśmiałem się – Ona była jakaś nawiedzona.
  • No tak. Nazywała mnie Giltrem – i obydwoje zaczęliśmy się śmiać – W sumie było śmiesznie.
  • No tak, ale teraz też jest śmiesznie. Tyle tylko, że ty mieszkasz gdzie indziej i o tym nie wiesz. Ale w tajemnicy ci powiem, że dziewczyny naprawdę mają niezłe ciała.
  • No nie gadaj! Nasze chłopczyce?
  • Jakie chłopczyce? Ty chyba ich nie widziałeś!
  • Widziałem Adrianę w mojej koszulce, a raczej w jej bo mi ją dała.
  • Kto by pomyślał, że będziesz sypiać w jednym łóżku właśnie z nią. - zauważyłem – Każdego bym się spodziewał, ale nie was.
  • Dlaczego? W końcu jesteśmy starym małżeństwem jak zauważyła Mel – i rzucił piłką do kosza
  • No tak. A skąd wiedziałeś gdzie jestem?
  • Jak to skąd? Dzwoniłem do ciebie dwa razy i nie odbierałeś a wszyscy wiemy gdzie jesteś jak nie odbierasz. - zaśmiał się i podał mi piłkę – A teraz uciekam, podwieźć cię gdzieś?
  • Nie, zostanę jeszcze.
  • Jak chcesz. To do usłyszenia przyjacielu. - i z uśmiechem poszedł w swoją stronę a ja powróciłem do rzutów

Roberto

Byłem na siebie wściekły. Nie było mnie na kolejnych zajęciach a tylko dlatego, że poleciałem jak piesek do Liz i wylądowaliśmy na całe południe w łóżku. Wiedziałem, że muszę to jak najszybciej skończyć bo inaczej to nie zdam. Już teraz miałem pełno nauki a co dopiero jak będę zawalać zajęcia, które później muszę sam nadrobić i jeszcze zaliczyć u profesorów. Wróciłem do pustego mieszkania i po prostu rzuciłem się na swoje łóżko. Plułem sobie w brodę za wszystko i w taki o to sposób leżałem na łóżku wpatrując się w sufit. Nie odczytywałem nawet wiadomości, która do mnie przyszła i nie miałem ochoty po prostu wiedzieć kto to. Spojrzałem w bok i od razu w oczy rzuciła mi się książka, którą dostałem właśnie od mojej dziewczyny do jednego. Westchnąłem ciężko i usiadłem na łóżku z nią i laptopem. Nie chciałem, ale to był ostateczny termin na oddanie tej pracy i mijał jutro. Na dodatek nie miałem kompletnie głowy do tego, aby iść do biblioteki i wypożyczyć coś. Dlatego usiadłem przy tym i musiałem przyznać, że faktycznie z tej jednej książki dało się wszystko napisać. Postawiłem ostatnią kropkę w zdaniu i przetarłem zmęczone oczy, a przede mną pojawiła się szklanka z sokiem więc od razu spojrzałem do góry i widziałem Mel z uśmiechem co sam odwzajemniłem.
  • Co tam koleżko?
  • Nauka. - westchnąłem i zrobiłem jej miejsce na łóżku
  • Właśnie widzę, aż ciebie nie poznałam. - zaśmiała się i usiadła obok
  • Dlaczego?
  • Bo nauka, nauka i nauka? Od kiedy ty i książka? - i wzięła ją do ręki
  • Pracę muszę oddać jutro, a nie mogłem się do tego zabrać. Zresztą mam lekkie problemy jeśli chodzi właśnie o naukę. Trochę mi się nazbierało do zaliczenia, a do tego prace.
  • Co ty robisz? Masz tyle czasu a tutaj ci się tak nazbierało.
  • Po prostu tak jakoś. Ale co tam z rodzicami?
  • No cóż...nie byli zadowoleni, krzyczeli, mama poszła z migreną do sypialni i jakoś muszę nauczyć się żyć bez ich pieniędzy.
  • Praca?
  • Na to wygląda. Nie mam swoich oszczędności więc pomógłbyś mi? Wiem, że ty zawsze szybciej łapałeś na wakacje jakieś dorywcze zajęcia.
  • No jasne, mogę się nawet zapytać w tej knajpce co pracowałem czy kogoś szukają.
  • Dzięki, ale... - i się do mnie przysunęła – Nauczysz mnie nosić zamówienia? - na co się zaśmiałem serdecznie
  • Jasne, ale pod warunkiem że napiszesz mi dwie pracę na zaliczenie.
  • Ej! To nie sprawiedliwe!
  • Proszę. - i złożyłem rączki do modlitwy
  • No ok. A teraz lepiej idź spać i jutro na zajęcia. - pokiwała mi palcem na co się zaśmiałem ale pokiwałem główką jak żołnierzyk
  • I dzięki za sok i za wszystko.
  • Zobaczymy czy ja ci podziękuje.

Uśmiechnąłem się do siebie i spakowałem na jutro i naprawdę zakopałem się pod kołdrę bo byłem wykończony. Choć z drugiej strony cieszyłem się, że będę miał chociaż pomoc od strony Mel.  

środa, 9 maja 2012

4

Ha i mamy 4 rozdział. Wszyscy wiedzą, że z Adrianą jest coś nie tak - a co to się wyjaśni i to w tym rozdziale. Mam wrażenie, że polubiliście aż za dobrze Adrianę i Alvaro więc dzisiaj o nich, a później coraz mniej haha:D Pozdrawiam! A następny...hmm w niedzielę po meczu Castilli :D

***
Adriana

Wróciłam do mieszkania, ale nie odzywałam się do nikogo. Na dodatek Alvaro do mnie dzwonił, ale nie odbierałam od niego. Wolałam skupić się na sobie i na szkole. Dlatego wstawałam wcześniej i wracałam później. Tak samo było i dzisiaj. Siedziałam na zajęciach, ale już nie mogłam tu wysiedzieć. Miałam wielką ochotę po prostu zarwać zajęcia, ale wiedziałam, że później mi się bardziej przyda jeden dzień wolny. Dlatego siedziałam i zamulałam, aż w końcu mogłam poczuć wolność. Ale nie spodziewałam się, że jak wyjdę z budynku uczelni to wpadnę prosto na Alvaro. Kompletnie nie wiedziałam co tu robił i tylko patrzyłam na niego jak na jakiegoś kosmitę.
  • Mamy trochę do pogadania. - rzucił i mnie pociągnął za sobą
  • Ej, ej. Nie możesz tak o wpadać na moją uczelnie i mnie porywać.
  • Owszem. Mogę bo jesteś moją przyjaciółką o która wszyscy się martwią.
  • Nic mi nie jest. - i siedziałam wygodnie w jego aucie a on obok mnie
  • Czyżby?
  • No tak. - a on westchnął
  • Adri... wiem, że pokłóciłaś się z Mel, ze mną. Unikasz nas jak nigdy. A kompletnie nie wiem co zrobiłem. Nikt nie wie i to mnie męczy. Proszę cię... tylko pięć minut rozmowy nic więcej.
  • Przecież rozmawiamy już pięć minut.
  • Zawiozę cię do naszej knajpki i pogadamy. - i odpalił od razu wyjeżdżając na ulicę

Sama odwróciłam się do niego bokiem i patrzyłam na ulicę bo nie miałam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. Nie rozumiałam dlaczego nie mogli zostawić mnie samej sobie. Ale w końcu zaparkował na miejscu więc odpięłam pasy i wysiadłam. Teraz wiedziałam, że jednak nie ma odwrotu, ale kiedy szliśmy w ciszy do knajpki, a raczej ja szłam na przodzie to zobaczyłam coś co mnie zmiotło z powierzchni ziemi. Tylko poczułam łzy w oczach i się szybko odwróciłam wpadając na zdziwionego Alvaro.
  • Ej co się dzieje?
  • Wracajmy. - szepnęłam i czułam łzy spływające po moich policzkach
  • Adri... - i mnie przytulił i od razu prowadził do auta w którym się po prostu rozpłakałam jak nigdy jeszcze i nie patrzyłam gdzie jedziemy, ale zabrał mnie do siebie do mieszkania – Czemu nie mówiłaś? - i posadził mnie na łóżku
  • Myślałam, że rozwodzą się z mojego powodu. - wypłakałam – Bo się wyprowadziłam, a nigdy między nimi nie było dobrze. A mój ojciec woli pieprzyć jakąś dziwkę młodszą ode mnie.
  • Ej nie mów tak. - i sam usiadł obok mnie od razu przytulając
  • A jak to nazwiesz?
  • Nie mogę rozliczać twojego ojca. Ale wiem jedno, że to na pewno nigdy by nie była twoja wina.
  • On mnie nigdy nie chciał! - wypłakałam – Wpadli z moją mamą i nawet nie wiesz ile razy słyszałam, że jestem największą porażką w jego życiu.
  • Nie mów tak. Sama dobrze wiesz, że podczas kłótni padają źle dobrane słowa.
  • Za każdym razem to samo?
  • Adri... - i mnie przytulił, głaszcząc po włosach – Przykro mi. - a ja tylko płakałam coraz bardziej wtulona w niego – Cii...
  • Nawet mój rodzinny dom jest na sprzedaż. Nic mi nie zostanie... dlatego
  • Dlatego martwisz się o Mel i mówisz, że nie każdy ma tak dobrze w życiu jak ja. Miałaś na myśli siebie, a my tego nie zauważyliśmy.
  • Nie potrzebuje współczucia.
  • Rozumiem, ale jesteśmy przyjaciółmi i czy ci się to podoba czy nie to się o ciebie martwię. Nawet nie wiesz jak bardzo plułem sobie w brodę, że coś zrobiłem nie tak a nie wiem o co chodzi.
  • Przepraszam. Ale tak bardzo przypominasz mi o tym jaki jest mój ojciec. Idealna kochanka, w twoim przypadku idealna dziewczyna. Nie patrzycie na wnętrze tylko na to co widzimy z zewnątrz.
  • Nie lubisz Mili.
  • Jak mam lubić kogoś kto się nie chce dać polubić?
  • Masz rację... i to mnie boli najbardziej. Nie wiem jak mam ja do was przekonać. - westchnął i spuścił głowę
  • Widocznie tak musi być. Każdy musi iść swoją drogą. Ty masz idealne życie z dziewczyną marzenie, Mel teraz będzie spełniać swoje marzenia. Nim się obejrzymy panowie też pójdą swoją drogą.
  • Ej, ej ale nikt nie zostawi cię samej. Na pewno ja ciebie nie zostawię.
  • Yhym. - mruknęłam
  • Adri... nigdy cię nie zostawię. - i mnie mocno przytulił
  • Mogę tu zostać?
  • Jasne. - uśmiechnął się do mnie – Nawet pozwolę ci spać w moim łóżku.
  • A ty?
  • No jak się nie obrazisz to z tobą?
  • No dobrze, ale ja nie mam tutaj nic. - zauważyłam
  • Oj tam. Dam ci koszulkę i twoją ulubioną bo od ciebie – i zaraz mi podał i była z metką jeszcze więc tylko sceptycznie na niego spojrzałam – Mili jej nie lubi. - mruknął speszony
  • No to zdecydowanie mogę w niej spać. - i zaraz uciekłam do łazienki gdzie się przebrałam do spania i wróciłam do sypialni zakopując się pod kołdrę a zaraz obok mnie znalazł się Alvaro
  • Wiesz, możesz się przytulić.
  • Nie dzięki.- rzuciłam
  • Ej, ej tuliłaś się już dzisiaj do mnie. Trzeba to zapisać w kalendarzu jak nic.
  • Idiota.
  • Heh a byłaś dla mnie taka miła. - westchnął – Zresztą... bądź milsza to znajdziesz chłopa.
  • Nie szukam.
  • Zawsze byłaś sama, dlaczego?
  • Po co mi ktoś? Jestem samowystarczalna.
  • Nie przejmuj się tak swoim ojcem. Nie jest tego wart.
  • A ty byś się nie przejął? Cały mój świat się rozwalił.
  • Będzie dobrze. - i mnie przytulił na co się w niego wtuliłam i czułam łzy w oczach – Tylko nie płacz bo zacznę ci śpiewać. - i dał mi buziaka w policzek na co się tym razem cicho zaśmiałam - Twój uśmiech wolę bardziej. Wtedy ci się śmieszne dołeczki robią.
  • Lepiej idź spać a nie marudź mi tu jakimiś tanimi tekstami. - i sama zamknęłam oczy i starałam się zasnąć
  • Za grosz w tobie romantyzmu wiesz? - zaśmiał się i zaczął się kokosić, aż w końcu leżał spokojnie

Na szczęście szybko zasnął co nie można było powiedzieć o mnie. Było mi dziwnie leżeć tak w jego łóżku, gdzie on leżał obok mnie bez koszulki. Czułam się obco jak nigdy. Na dodatek ta cała sytuacja z moimi rodzicami, a najważniejsze z moim ojcem w ogóle nie dawała mi spokoju. Najchętniej bym wlazła teraz do tej knajpy i wyrwała kudły tej dziewczynie, która umawia się z moim ojcem. Który jest od niej od kilkadziesiąt lat starszy. Ba ja byłam chyba nawet starsza. Dlatego wiedziałam, ze muszę porozmawiać na ten temat z ojcem. I w końcu spotkać z mamą, która ma zamiar wyjechać do Madrytu. W sumie teraz jej się kompletnie nie dziwie. Sama bym tak postąpiła, gdyby mój świat się załamał tak jak jej. W końcu jednego dnia straciła męża, a na drugi jej jedyna córka postanowiła się od niej odciąć i sama wyprowadzić. Spojrzałam na Alvaro i po prostu się w niego wtuliłam. Kłamałam... nie jestem samowystarczalna. Też potrzebuje kiedyś oparcia i bliskości drugiej osoby. I mogłam się do niego przytulić przynajmniej w nocy, tyle tylko że on sam mnie przytulił mocniej do siebie i wtulił w moją szyję. Teraz zamknęłam oczy i o dziwo sen przyszedł o wiele szybciej niż myślałam.  

niedziela, 6 maja 2012

3

Witam ponownie. :) Pod ostatnim rozdziałem było aż 8 komentarzy i jestem w szoku. Na prawdę i może dlatego mój interner szlag trafił po burzy i napisałam aż do 13 rozdziału? Nie powiem... po powrocie, choć ciężko było się przestawić i pisać to dostałam po tej burzy takiego zastrzyku energii że nic nie robię tylko piszę. Coś ze mną nie tak :) I staram się wymyślać normalne, ciekawe historię i mam nadzieję, że się wam spodoba. Następny rozdział? Może...hmm środa?

***
Adrian

Nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie że każdy z moich przyjaciół ma jakąś tajemnicę. Od ostatniego czasu zaszywali się w swoich pokojach i mało co ze sobą rozmawiali. Melanie wyglądała jakby coś kombinowała i tylko czekałem, aż wyjawi co takiego chodzi jej po głowie. Alvaro był jakiś przytłoczony i wyglądał na kogoś kto kompletnie nie wie co zrobić, tak samo jak Adriana. Która zaczęła od nowa obgryzać paznokcie czyli coś musiało się stać. Roberto znikał i nic nie mówił co było do niego akurat niepodobne. Zastanawiałem się kiedy przyjdzie ten moment kiedy usiądziemy całą piątką i nam wyjawią. Sam już nie mogłem wysiedzieć w domu, dlatego korzystając z okazji że w lodówce nic nie było wyszedłem na zakupy. Póki mam się doczekać aż Alvaro znajdzie wolny termin i pojedzie z którymś z nas autem to wolałem iść sam i kupić tylko coś najpotrzebniejszego. W sumie i tak była moja kolej na zakupy. Wędrowałem pomiędzy półkami i zastanawiałem się co wziąć. Jak to bywa – jak idziesz głodny to masz ochotę na wszystko, ale nie wiesz na co się zdecydować. Dlatego wrzucałem do koszyka to na co akurat miałem ochotę i obładowany siatkami wracałem do domu. O dziwo kiedy przekroczyłem próg to widziałem wszystkich co mnie bardzo zdziwiło. Na szczęście Roberto mi pomógł rozpakować siatki a dziewczyny siedziały na kanapie i tępo wpatrywały się w ekran telewizora, aż nagle kiedy usiedliśmy do nich Melanie wyskoczyła.
  • Zrezygnowałam ze studiów!

Melanie

Kiedy powiedziałam w końcu to co we mnie siedziało to nie przypuszczałam, że ich reakcja będzie taka a nie inna. Mianowicie Adriana opluła się piciem i aż zapowietrzyła, a panowie patrzyli na mnie jak na jakiegoś wariata. Takiej ciszy to jeszcze nigdy między nami nie było i nie wiedziałam co mam w tym momencie powiedzieć, ani zrobić.
  • No powiedźcie coś.
  • Ale...ale jak to? - zapytała Adriana
  • No... doszłam do wniosku, że to jednak nie jest to co lubię.
  • Przecież od dziecka byłaś znawcą historii i sztuki. - zauważył Roberto – Skąd taka nagła zmiana?
  • Rozmawiałam z Alvaro i doszłam do wniosku, że warto podążać swoimi marzeniami a nie tym co chcą od nas inni.
  • No tak, Alvaro jak coś palnie to o słup rozbić. - mruknęła moja przyjaciółka a ja zaczynałam mieć ją już po dziurki w nosie
  • Ej, ej spokojnie. - powiedział do tej pory milczący Adrian – Ale co zamierzasz teraz zrobić? Przecież rok się zaczął więc na pewno nie przyjmą się na nic nowego.
  • Wiem. Dlatego postanowiłam odpocząć rok i pójść na pedagogikę.
  • Jak dla mnie to robisz źle. - rzuciła Adriana a ja na nią ostro spojrzałam – No co? Rzucać studia bo taki masz kaprys?
  • Dla twojej wiadomości to nie jest mój kaprys. I albo powiesz nam co cię gryzie i dlaczego nie lubisz Alvaro, albo najlepiej się do mnie nie odzywaj jak masz zamiar mnie w tym momencie osądzać. Jestem dorosła i czy ci się to podoba czy nie to sama decyduje o tym co chcę robić w przyszłości. Nie zachowuj się jak moi rodzice i jeszcze jedno. Nie każdy trafił z kierunkiem studiów tak idealnie jak ty. - powiedziałam to co leżało mi na sercu i wstałam ze swojego miejsca
  • Ej, ej dziewczyny spokojnie. - od razu wtrącił się Roberto
  • A wiesz co? Rób sobie co chcesz, ale do mnie nie przychodź po pomoc! Nie będę cię niańczyć przez całe życie. - i z hukiem wyszła z mieszkania

Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni, a ja poczułam się źle. Adriana miała swoje humorki, owszem ale nigdy nie powiedziała mi czegoś takiego. Nigdy nie spodziewałam się, że moja przyjaciółka mnie tak potraktuje. Na dodatek widziałam po minie chłopaków, że są tak samo zaszokowani jak ja i nie wiedzieli co powiedzieć. A co za tym idzie, nie wiedzieli kompletnie gdzie ją wywiało.

Adriana

Szłam przed siebie wściekła jak osa. Nie rozumiałam jak można rzucić z dnia na dzień studia i to jeszcze po jednej rozmowie z Alvaro, który nawet nie wie jak ciężko jest innym. W końcu piłkarzyna ma wszystko to co chce, i to co zapragnie. Dlatego weszłam do jego bloku i poszłam pod drzwi jego mieszkania do których zapukałam. Miałam nadzieję, że go nie ma bo nie wiem jak nasze spotkanie się zakończy, ale na jego nieszczęście się pojawił więc od razu wparowałam do jego mieszkania i nie czekając na jakiekolwiek przywitanie rzuciłam.
  • Możesz mi powiedzieć co ty idioto odprawiasz?
  • Ale o co chodzi?
  • O co? Mel rzuciła studia po jednej, głupiej rozmowie z tobą!
  • No to chyba dobrze? W końcu będzie robić to co chce, a nie to co każą jej inni.
  • No ja cię zaraz... czy ty nie rozumiesz, że ona sobie nie poradzi?
  • Nie rozumiem.
  • Za mieszkanie, a raczej jej większość płaci jej ojciec. Więc jeśli jego kochana córeczka pójdzie do niego i mu oznajmi, że rzuciła studia bo to nie to. To powiedź mi teraz... za co ona się utrzyma? Widzisz ją w jakiejś pracy bez wykształcenia? Chłopie ona ma służbę w domu!
  • Dlaczego ty robisz z niej taką kalekę? Jesteś jej najlepszą przyjaciółką więc powinnaś ją wspierać a nie wbijać bardziej szpilki.
  • Bo ja wiem czym się to skończy! Myślisz, że jak namydlisz jej oczy to będzie wszystko dobrze? Chłopie! Masz mieszkanie same dla siebie, opłaca ci go klub i masz wszystko co chcesz. Niektórzy tak nie mają.
  • To jeśli będzie taka potrzeba to ją przygarnę!
  • W ogóle nie myślisz!
  • A ty mi do jasnej cholery powiedź co zrobiłem źle, że się na mnie tak wyżywasz?!
  • Urodziłeś się!
  • No to miło mi to słyszeć. A teraz jeśli aż tak bardzo ci przeszkadza to, że oddycham i w ogóle żyje to najlepiej wyjdź. Drzwi chyba znasz co?
  • Żegnam. - i wyszłam zła z jego mieszkania

W tym momencie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie miałam w sumie gdzie iść bo w mieszkaniu pewnie wszyscy są na mnie obrażeni, wtedy mogłam iść do Alvaro ale i on teraz ma na mnie focha. Został mi jedynie dom rodzinny... ale w sumie kiedy do niego dotarłam to widziałam tabliczkę na sprzedaż. Westchnęłam jedynie i zawróciłam. Szłam przed siebie, aż w końcu dotarłam do jakiegoś taniego hotelu w którym się zatrzymałam. Musiałam od wszystkiego odpocząć, zapomnieć i najlepiej przespać to wszystko. Patrzyłam tylko na swój telefon, który ani razu się nie odezwał. Czarny ekran i to wszystko. Położyłam się na plecach i myślałam nad wszystkim, aż mnie rozbolała od tego głowa i powoli odpływałam do krainy snów.

Alvaro

Po wyjściu Adriany cała złość ze mnie zeszła i doszedłem do wniosku, że jednak źle ją potraktowałem. Ale z drugiej strony mogła się na mnie nie wyżywać. Usiadłem na kanapie i po prostu wyciszyłem się grając w gry. Tyle tylko, że rano przed treningiem dostałem wiadomość od chłopaków, że Adriana nie wróciła na noc a pokłóciła się z Mel i czy jest u mnie. Więc nie patrząc na nic wziąłem klucze i torbę treningową i pojechałem do ich mieszkania. Wszedłem bez pukania i dostałem od razu kubek z kawą za który podziękowałem.
  • Była u mnie, ale raczej wybiegła ze złości. - rzuciłem
  • Wy też? - westchnął Adrian – Co was wszystkich wzięło?
  • Nie moja wina, że nie akceptuje moich decyzji. - westchnęła Mel
  • A na mnie się wyżywa choć ma problem, którego nie chce powiedzieć.
  • Wszyscy tu macie problem o którym jedynie powiedziała Mel.
  • Ja nie mam żadnego problemu. - odezwał się do tej pory milczący Roberto – Zresztą, nawet się z nią nie pokłóciłem więc ze mną jest wszystko dobrze.
  • Musimy ją znaleźć. - westchnąłem – Kto wie co jej strzeli do głowy.
  • Dajcie spokój. Znając ją poszła do swojego domu. Zawsze tak jest, tam czuję się najbezpieczniej.
  • Oby i trzeba od niej wyciągnąć co się dzieje bo wiadomo, że coś się dzieje.
  • Postaram się od niej wyciągnąć. - rzuciłem – W końcu ode mnie się trochę to wszystko zaczęło. Co mi w sumie wczoraj wykrzyczała i co zamierzasz teraz robić po rzuceniu studiów? - zwróciłem się do Mel a ta tylko wzruszyła ramionami
  • Odpocząć i muszę w końcu jechać powiedzieć rodzicom, że chcę obrać inną drogę. Ale znając życie to już pewnie wiedzą.
  • Będzie dobrze.
  • Wiem, wiem. W końcu nic złego mnie nie może spotkać. - zaśmiała się co sam odwzajemniłem uśmiechając się
  • A teraz uciekam. Jak wiadomo trening. Ale później misja – Adriana! - zasalutowałem
  • Lepiej zdobądź gola bo wybieramy się na mecz. - pogroził mi palcem Roberto na co pomachałem im i wyszedłem z mieszkania kierując się do swojego auta.