Dzisiaj dodaje rozdział bo Natalia była tak kochana i wysłała mi jeden swój <3 i obiecałam. Następny jutro hahaha :D
***
Adriana
Od rana chodziłam z szerokim uśmiechem
na ustach. Dzisiaj miałam mieć randkę z Alvaro, który zaplanował
coś szałowego, ale nie chciał powiedzieć. Wystroiłam się i
zadowolona pożegnałam z przyjaciółmi. Miałam się z nim spotkać
pod naszym ulubionym parkiem więc poszłam w tamtym kierunku. Bo
wcale daleko nie było. Szedł w moim kierunku z uśmiechem więc go
odwzajemniłam i do niego podeszłam.
- Witam panią. - i dał mi buziaka – Co tam?
- Wszystko w jak najlepszym porządku.
- No to się cieszę. Ale idziemy?
- Tak, tak. - uśmiechnęłam się – Ale gdzie?
- Przed siebie? Zapraszam na uroczy spacer, a później się zobaczy.
Oczywiście szliśmy tak jak mówił,
przed siebie, trzymając się za ręce. Na naszych ustach widniał
szeroki uśmiech i gdybym mogła to bym szła tak przez cały czas. W
tym momencie nie liczyło się dla mnie nic innego. Jednak doszliśmy
do naszego ulubionego miejsca, czyli do Port Vell. Był to stary port
w którym znajdowały się drewniane przejścia i wiszący most. Było
to dla mnie najładniejsze miejsce i najbardziej romantyczne w całej
Barcelonie, ale nigdy się do tego nie przyznawałam bo w końcu na
romantyczkę nie wyglądałam. Ale uśmiechnęłam się szeroko do
Alvaro i wiedziałam, że to jest ten moment aby mu wszystko wyjawić,
kiedy złapał nas lekki deszcz. Już miałam się odezwać, że
przejdzie kiedy zaczął padać bardziej. Ze śmiechem polecieliśmy
do jego mieszkania i kiedy do niego dotarliśmy to zmokliśmy jak
kury. Zaśmiałam się serdecznie i zaraz miałam ręcznik w rękach.
- Przepraszam. Nie mówili nic o deszczu w pogodzie.
- Daj spokój. - zaśmiałam się – Mi się podobało.
- Naprawdę?
- Oczywiście, jeszcze nie uciekałam z chłopakiem w deszczu. - i suszyłam sobie włosy
- To fajnie, że byłem tym pierwszym.
- I mam nadzieję, że jedynym. - szepnęłam
- Słucham?
- Po prostu podobało mi się to i nie chciałabym przeżywać takich chwil z kimś innym. Tylko z tobą, bo cię kocham. - a ten usiadł jedynie na łóżku i nic nie mówił, aż po dłuższej chwili zapytałam – Powiesz coś?
- Jak mogłaś się zakochać?
- Normalnie? Kiedy dwoje ludzi jest ze sobą jakiś czas i jest im ze sobą dobrze to do tego dochodzi?
- Ale ja nie.
- S-słucham?
- Jest mi z tobą dobrze. Ale nie ma miłości. - a ja poczułam jak moje serce łamie się na pół – Myślałem, że o tym wiesz.
- W takim razie... - i rzuciłam w niego ręcznikiem – Bądź sobie sam.
Tylko wzięłam torbę i jak
najszybciej wyszłam z jego mieszkania i zamiast czekać na windę to
zbiegłam schodami i nie przeszkadzało mi to, że na dworze lało.
Nie mogłam jedynie zrozumieć jak mógł mnie tak perfidnie
oszukiwać. Myślałam, że jednak coś do mnie czuje, a tutaj jak
widać zależało mu jedynie na jednym. Jeszcze mnie nikt nie zranił
tak jak on. Wpadłam cała mokra do domu i od razu wtuliłam się w
Melanie, która jak mnie zobaczyła to nie wiedziała co się dzieje.
Wszystko jej powiedziałam i tyle przezwisk ile ona wypowiedziała
pod adresem Alvaro w jej ustach nie słyszałam. Ale jednak zostawiła
mnie samą i od razu spakowałam swoją torbę. Kiedy była noc to
tylko zostawiłam kartkę na stole i wyszłam z mieszkania. Musiałam
w tym momencie wszystko sobie przemyśleć, a na szczęście egzaminy
mi się już skończyły. Dlatego pojechałam do Madrytu. Nie
wiedziałam kompletnie jak mnie przyjmie mama, ale w tym momencie
wolałam nad tym nie myśleć. Zajęłam swoje miejsce w pociągu i
wyłączyłam telefon. Na moje nie szczęście w stolicy też padało,
dlatego bez parasolki zanim dotarłam do mieszkania mojej mamy byłam
cała przemoknięta. Zapukałam do drzwi i czekałam aż ktoś mi
otworzy i kiedy przede mną stała moja rodzicielka to jedynie się
rozpłakałam.
- Adriana? O matko co się kochanie stało? - i mnie przytuliła a ja płakałam jak mała dziewczynka – Już spokojnie. - i prowadziła mnie do środka
- Nie jest spokojnie.
- Przebierz się, a ja zrobię nam ciepłej herbaty. - i jak mówiła tak zrobiła a ja się przebrałam w suche rzeczy i usiadłam na kanapie skulona – Co się stało?
- Straciłam go. - wypłakałam
- Kogo?
- Alvaro.
- O matko co mu się stało? - i aż usiadła przestraszona
- Nie kocha mnie. - i znowu wylałam litr łez
- Jak to nie kocha? Kochanie nie rozumiem.
- Alvaro Vazquez, ten popieprzony piłkarz pozwolił abym się zakochała w nim, dobrze się bawił a jak co do czego to mi mówi, że z jego strony to nie miłość. Co tu dużo mówić?
- To ty byłaś z nim?
- Byłam, ale już nie jestem. - wypłakałam – A ja się tak starałam... byłam najlepszą wersją siebie. Starałam się jak mogłam dla niego, a on mnie tak potraktował.
- Już spokojnie skarbie. - i mnie przytuliła – Będzie wszystko dobrze. Może się to jakoś wyjaśni?
- Raczej nie, nie chce go widzieć.
- Odpocznij. - i głaskała mnie po głowie – Wszystko będzie dobrze. Pamiętasz... zawsze mówiłaś, że jak nie ten to inny. Wiem, że boli utrata kogoś kogo się kocha, ale zawsze może zrozumieć swój błąd a jak nie to znaczy, że nie był ci pisany.
- Mogę tu zostać?
- Oczywiście. - i dała mi buziaka w policzek – A ja zostanę z tobą i zrobimy sobie taki babski dzień co? - a ja jedynie pokiwałam głową i się w nią wtuliłam bardziej
Ale a Alvaro kretyn Miałam go za porządnego faceta, a tu co? Takie rozczarowanie. Adrianna mu powinna jeszcze w pysk dać, nauczyłby się może czegoś na przyszłość. Jedyny plus tej całej sytuacji jaki potrafię znaleźć to fakt, że dziewczyna spotkała się w końcu z mamą.
OdpowiedzUsuńO to...nie no chciałam kłótni jakieś ale nie zerwania. No co za cham i prostak. Dziewczyna naprawdę dla niego się zmieniła. Było to bardzo widać. Chciała jak najlepiej, a on z takim tekstem. No po prostu nie mogę. NO NIE, BOŻE CZY TO WIDZISZ!?
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział z myślami Alvaro, musi się wytłumaczyć mi tutaj. I niech ma mocne argumenty, bo i tak go zgniotę. No co za...
Powaliłaś mnie! <3